wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 7

                                                              Jess

Coraz wyraźniej słyszałam piosenkę, nawet udało mi się odróżnić parę słów z tekstu. Tylko coś mi się nie zgadzało... Skąd ta muzyka się wzięła???

W pewnym momencie postanowiłam wyjść na balkon. Muzyka tam zrobiła się już całkiem wyraźna. Nie wiedziałam, kto to grał, więc postanowiłam wyjść na zewnątrz i zobaczyć.
Kiedy wyszłam, stanęłam, jak wryta. " O, niee... " - pomyślałam.
Dokładnie naprzeciwko mnie siedział... WILL!!! Chłopak, gdy mnie zobaczył odłożył gitarę, i powoli wstał, z TYM swoim " czarującym " uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Co ty tu...? - zapytałam i zacięłam się. Słowa uwięzły mi w gardle. Nie mogłam nic wykrztusić, ani jednej małej literki, co mnie bardzo denerwowało. Co on, WILL GREND, robił u mnie na podwórku, w małym miasteczku, położonym tak...z kilka tysięcy kilometrów od Londynu, i to w środku tygodnia??? Niemożliwe..., musiałam naprawdę mocno zerwać w głowę, czy coś takiego... - Po co tu przylazłeś?! - syknęłam. W jednej chwili odzskałam zimną krew.
- Yyy..., nie ukrywam..., że liczyłem na trochę inną reakcję... - powiedział Will z niekłamanym zmieszaniem i rozczarowaniem.
- Pozwól, że odważę się zapytać: liczyłeś na to, że, jak tu przyjedziesz i pobrzdąkasz na gitarze, to ja zapomnę, o tym, jak nas potraktowałeś?! Jeśli tak, to bardzo się pomyliłeś!!! - kiedy patrzyłam na chłopaka, wszystkie wspomnienia, związane z nim, z koncertem, z chłopakami, z Anglią, odżywały, i wracały ze zdwojoną siłą. Bolało mnie to, że nas tak znienawidził, nawet nie dając cienia szansy, żeby nas poznać! Ocenił nas już na samym początku, i tego trzymał się do samego końca! A teraz...?! Teraz zgrywa niewiniątko, i boi się cokolwiek powiedzieć, bo oczywiście on napewno nic nie zrobił!!! On..., on..., on jest po prostu żałosny!!!
- Jess, słuchaj, ja...
- Nie! Nie będę cię słuchać, i nie nazywaj mnie Jess, jasne?! A teraz, po prostu sobie stąd idź..., i nigdy nie wracaj... - powiedziałam już spokojniej.
- Ale ja... Posłuchaj mnie..., ja tylko chciałem... - nie dałam mu dokończyć.
- Teraz pewność siebie cię opuściła,..., nie wierzę... - zakpiłam udając zaskoczenie.
- Porozmawiaj ze mną... - krzyknął. - Proszę... - dodał.
- Tylko, że my nie mamy, o czym rozmawiać!
- Wręcz przeciwnie!  - zaprotestował chłopak. - Daj mi 5 minut, a potem mogę zniknąć z twojego życia na zawsze... - powiedział.
- Dobra... - powiedziałam niepewnie. - 5 minut, i radzę ci się streszczać, zanim Ash wróci do domu. - warknęłam. Chłopak tylko uśmiechnął się zadziornie. - No co?! - zapytałam z wyrzutem. Nie wiem, dlaczego się zgodziłam. Może, gdzieś w głębi serca, łudziłam się, że wszystko będzie dobrze. Że wyjaśni, że to było tylko jakieś nieporozumienie, że miał gorszy dzień, czy coś w tym stylu. Tylko po co? Dlaczego aż tak mi na tym zależało? Czasem nie rozumiem sama siebie... W pewnej chwili Will odezwał się, tym samym wrywając mnie z zamyślenia:
- Nic, nic... - powiedział smiesznym tonem, co ( o dziwo! ) bardzo mnie rozbawiło. - Ja cię chciałem badzo, naprawdę bardzo przepro...
- Ciii!!! - nie dałam mu skończyć.
- Co znowu?! Daj choć raz człowiekowi skończyć! - popatrzyłam na niego złowrogo. - Dobra, dobra... To co się stało?
- Ashley, ona zaraz powinna wrócić..., jak cię zobaczy to... Sam rozumiesz...
- Yhy..., to gdzie, albo raczej, w jakim miejscu będziemy mogli spokojnie porozmawiać? - zapytał zaciekawiony. Ja tylko wzruszyłam ramionami.
- Chodź! - powiedziałam, i pociągnęłam zdezorientowanego Grend'a, za rękaw koszulki. Wyszliśmy z mojego podwórka, i skierowaliśmy się w stronę zagajnika. To było jedyne miejsce, które przyszło mi do głowy. Równie dobrze, mogłabym pójść z nim do lodziarni
" Margaret ", ale nie chciałam go narażać na fotoreporterów, czy coś w tym stylu. Po chwili doszliśmy. Ten zagajnik wiosną wygląda najpiękniej, lecz w lecie także, nie można mu niczego zarzucić. To jest najcudowniejsze, najbardziej magiczne miejsce, jakie w  życiu widziałam. Z tego, co zdążyłam zauważyć, Will także był nim zachwycony.
- To, to miejsce jest... WOW... aż odjęło mi mowę! WOW!
- Prawda? - zapytałam słodko uśmiechnięta.
- Jess, ja...
- Rozumiem... Nie ma sprawy, ok? Po prostu zapomnijmy...
- Ale, jak to, tak bez niczego?
- Eh, czemu nie...? - westchnęłam, sztucznie uśmiechnięta.
- Bo, ja..., ja..., myślałem, że będziesz na mnie strasznie zła, nawet przestałem liczyć, żę mi wybaczysz...
- A mam być zła? - zapytałam uśmiechnięta, widząc, jak stresuje go ta rozmowa. - Wszystko w porządku? Boisz się mnie?
- Co? A nie, nie... Po prostu jestem lekko oszołomiony...
- Słuchaj, widzę, że chyba nic z tego nie rozumiesz...
- Troszeczkę... Bo na początku, byłaś taka... cięta, a teraz..., to...
- Zupełnie co innego? - podpowiedziałam mu.
- Dokładnie!
- Bo..., nawet nie pytam, po co to robiłeś, i czemu się tak zachowywałeś, i w sumie nie chcę wiedzieć, ale mniej-więcej wiem, co czujesz... Wyrzuty sumienia przyćmiewają racjonalne myślenie... - uśmiechnęłam się, a chłopak patrzył na mnie zdziwiony, jakbym była jakimś duchem.
- Też tak miałaś? - zapytał niepewnie po chwili milczenia. Chyba nie bardzo wiedział, co powiedzieć. Skierowałam się w stronę małej ławeczki pośrodku zagajnika, i usiadłam. Zastanawiałam się, czy zacząć  z nim szczerze rozmawiać, miałam mieszane uczucia. Zasługiwał, na szczerość, ta niepewność, każdego może dobić, ale z drugiej strony, czy mogę mu ufać?
- Will, ja też dzisiaj z kimś się pokłóciłam, z osobą bardzo ważną dla mnie, on nie pytał, dlaczego się tak zachowywałam, po prostu mi wybaczył, dlatego ja wybaczam tobie, czuję, że jestem ci to winna... - niepewnie się uśmiechnęłam.
- Dziękuję! - powiedział szczęśliwy, z wyraźną ulgą w głosie.
- Nie ma sprawy!
- Jess, jesteś wielka! Nie ma lepszej dziewczyny od ciebie! - chyba kiedy to powiedział, od razu pożałował swoich słów, bo automatycznie zrobił się czerwony. Nie wiem dlaczego, ale ja też się zarumieniłam, jak idiotka, i ze wstydu spuściłam głowę. Miałam wrażenie, że chłopak ( z niekrytą ciekawością ) cały czas mi się przygląda. A jednak nie protestowałam, bo..., bo chyba mi się to podobało...
- Dobra, wracajmy do domu, bo Ash nie ma kluczy, i pewnie będzie się dobijać, do pustego domu... - starałam się przerwać, robiącą się powoli niezręczną ciszę, między nami.

A, więc, jak się okazało, Will musiał wracać do Anglii, bo następnego dnia miał koncert, a mi zrobiło się lżej na sercu, że mu wybaczyłam, i spokojnie mogłam o nim zapomnieć.
Jednakże, od tego czasu, coś we mnie pękło, coś się zmieniło, coś, czego dotej pory nie zaznałam, i nie rozumiałam. Ash widziała, że coś się ze mną dzieje, żę chodzę, tak jakby rozkojarzona. To co się ze mną stało, od czasu rozmowy z nim, było okropne. Ale to uczucie, mimo wszystko było... niesamowite i bardzo mi się podobało...
A Ashley zakochała się w mieście zwanym: Londyn, i stwierdziła, że musimy tam pojechać znowu. Na szczęście Vicki i Nicki, też były za. Tylko Jay'owi nie spodobał się ten pomysł, gdyż ponieważ został bez grosza, i nie było mowy, żeby gdziekolwiek pojechał.
Ale gdy moim 3 przyjaciółeczkom, na czymś zależy, to są gotowe do poświęceń. Przez 2 tygodnie bez przerwy łaziły, za rodzicami, aż w końcu się zgodzili. A ja tylko patrzyłam na nie z politowaniem. Chociaż w głębi cieszyłam się, że spędzę czas, w tak cudownym mieście, tym bardziej, że raczej z Will'em się pogodziłam, więc nie będę miała żadnego " wroga numer 1 ". Dziwne, bo na samo wspomnienie jego imienia, a co dopiero jego, robi mi się dziwnie ciepło i przyjemnie na sercu... Czyżbym lubiła go bardziej, niż to możliwe. Bardziej niż pozwala mi na to rozsądek i umysł???


I mamy rozdział 7:) Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu<3 Długo myślałam, nad nim, i liczę, że to docenicie:*
108 komentarzy!!!!! Nie wierzę!!! :) Po prostu wciąż w to nie wierzę<33333333333 ( te serducha są tylko i wyłącznie dla was:) )
Dedykacja:
" Rozdział dedykuję genialnej osobie ( Anonimkowi ), która wymyśliła tą genialną ankietę:) Czytając komentarze bawiłam się świetnie, więc bardzo ci za to dziękuję :)<3 "
A teraz coś, na co czekaliście, a mianowicie - wyniki ankiety!!!
Przeważającą ilością głosów zwyciężył:
Will - 39 głosów!!!:)
A reszta miała:
Jay - 23 głosy  
Cole - 17 głosów
Ashley - 5 głosów
Samantha - 4 głosy (?!)
Kevin - 2 głosy
oraz:
Jessica - 1 głos (:()
Osoba, która wymyśliła ankietę, zapytała, czy pod tym rozdziałem też może być ankieta. Ankietę zamieszczę, ale nie pod rozdziałem, ale obok, łatwiej mi będzie to liczyć:)

Zgodnie z obietnicą:
Pierwowzorem Will'a ( przepraszam antyfanki:) ) był:





30 komentarzy - nowy rozdział!!!<3
Do zobaczenia wkrótce:
Natka99<3

niedziela, 14 lipca 2013

Rozdział 6

                                                            Will

Jess ma mnie za kompletnego idiotę. Ja, to mam talent, nie no... Najgorsze jest to, że zachowywałem się zupełnie inaczej, niż zamierzałem.
Chłopaki widzieli, że coś jest nie tak. Po prostu chciałem, naprawić swój błąd. Ale nie wiedziałem, jak, i to mnie irytowało, przez co cały czas chodziłem naburmuszony.

- Jej, ty naprawdę nie możesz o niej zapomnieć, prawda??? - zapytał pewnego dnia Chris. Wzruszyłem tylko ramionami.
- Nie możesz..., albo nie chcesz... - powiedział Kevin z chytrym uśmieszkiem.
- Nie wasza sprawa... - burknąłem.
- Will, nie sądziłem, że kiedyś to powiem, ale ty chyba naprawdę ją polubiłeś, tak szczerze, od serca! - oznajmił Chris po chwili namysłu.
- Stary, my nawet nie myśleliśmy, że ty tak umiesz... - powiedział ( ubawiony po pachy ) Kevin. Zaczynał mi już działać na nerwy!!!
- A więc... - kontynuował Chris, nie zważając na słowa Kev'a. - Skoro jest dla ciebie taka ważna, to jedź do niej, i powiedz, co czujesz...
- Ale, jak, skoro teraz pewnie myśli, że jestem skończonym durniem!
- Mam pomysł... - powiedział nieśmiale Cole. - Po pierwsze: chłopaki mają rację, jedź, do niej.... A po drugie: .... piosenka! Zagraj jej piosenkę! - wykrzyknął zaskoczony swoim genialnym pomysłem.
- A jednak w twoim planie, jest pewne nie dociągnięcie Sherlocku... - mruknąłem. - Nie umiem grać kompletnie na niczym.... - powiedziałem zażenowany.
- To nic! Nauczę cię! - powiedział uśmiechnięty, ale gdyby się dokładniej przyjrzeć, to na jego twarzy widać było cień smutku i przygnębienia. To miłe, z jego strony, że mi pomaga, mimo że czuje do Jess to samo, co ja, a może nawet coś jeszcze. No nic....

A, więc, rozpoczął się mój się mój przyśpieszony kurs gry na gitarze u pana Monther'a....
Znacie to powiedzenie: " Po trupach do celu ", otóż ja znam, i przekonałem się o tym na własnej skórze. Rozwaliłem struny w trzech gitarach, które stały w naszym " pokoju muzycznym ". W domu nie zostało więcej gitar, oprócz tej " szczęśliwej Cole'a ". Ale on nikomu, nigdy jej nie dał dotknąć. Prędzej dałby się wyzabijać. Ale jeśliby się dał zabić, to gitarę można wziąć, bo jego już nie będzie na tym świecie. W sumie.... W pewnym momencie uroczyście wniósł gitarę do pokoju.
- Trzymaj Will... - powiedział niepewnie. - Niech ci przyniesie szczęście. - i podał mi ją. Już chciałem ją wziąć, ale chłopak tak mocno ją trzymał, że nie szło mu jej wyszarpać.
- Cole... - powiedziałem, unosząc jedną brew do góry.
- Tak, słucham... Połączył się pan z biurem obsługi klienta. Jeśli chce pan...
- Cole! - nie dałem mu skończyć. - Gitara!
- Gitara? Jaka gitara?... Aaaa, ta gitara! Yyyy....
- Cole...
- No dobra, dobra... - powiedział wręczając mi gitarę. O, dziwo, teraz szło mi znacznie lepiej. Kiedy skończyliśmy naukę, znałem już podstawowe chwyty, i dwie z naszych najpiękniejszych, wolnych ballad. Całkiem nieźle... No, to jadę do USA...

                                                    Jess

Dzisiejszy dzień w szkole, to był koszmar. Złapałam dwie dwóje: z matmy i fizyki.... Super... Po prostu super... A na domiar złego, pokłóciłam z Jay'em. A, jak wracaliśmy do domu, między nami panowała nieznośna cisza.
Kiedy dochodziliśmy do mojego domu, postanowiłam się odezwać, bo nie znoszę kiedy się kłócimy.
- Jay, ja...
- Spoko, nie ma tematu! - przerwał mi w pół zdania, po czym westchnął.
- Ale, na pewno??? - chłopak tylko pokiwał głową potakująco. Kiedy doszliśmy do domu, słońce powoli zaczynało zachodzić. Nagle z domu wybiegła moja kuzynka.
- O, siema! - krzyknęła.
- Cześć! - powiedzieliśmy roześmiani.
- Gdzie idziesz?! - zapytałam podejrzliwie.
- Eee..., aaa... - wydukała, i zrobiła się czerwona. - Eee..., Jay, wiesz że Jessica wczoraj, eee... zasłabła...???
- Co? - zapytał zdziwiony. Ale moja " mądra " kuzyneczka zdążyła się już ulotnić. - Dlaczego nic nie mówiłaś?!
- Ja...
- Martwię się o ciebie, wiesz?
- No..., dzięki... Jesteś naprawdę super kumplem, wiesz? - powiedziałam, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. W pewnym momencie, chłopak podszedł do mnie, i złapał mnie za ręce.
- Eee..., a nie chciałabyś, żebym nie był tylko twoim kumplem??? - powiedział z nadzieją w głosie.
- Co?! A, nie... - w głowie miałam kompletny mętlik. - Słuuchaj..., jesteś super kumplem, ale tylko kumplem, nikim więcej, okej...??? Nie chcę, żeby cokolwiek między nami się zmieniło, zepsuło...
- Taa, jasne... - powiedział zmieszany. - To... może ja już pójdę... - odwrócił się na pięcie i wyszedł. Zrobiło mi się trochę głupio. Po co on zadał takie idiotyczne pytanie?!

Weszłam do domu, i od razu skierowałam się do swojego pokoju, chociaż tak bardzo potrzebowałam z kimś pogadać... Nasze życie czasami toczy się zupełnie inaczej, niż byśmy chcieli... No cóż...
Rzuciłam torbę na podłogę, a sama opadłam na fotel. Do końca roku został jakiś miesiąc! Juhuuuu!!! Nareszcie!!! Czas najwyższy, żeby przyszły wakacje. Ech... Ale nic, wyciągnęłam książkę i zaczęłam się uczyć...

... W pewnym momencie usłyszałam wydobywające się skądś dźwięki gitary i... śpiew(???). Myślałam, że to kuzynka zostawiła włączone radio, ale w jej pokoju było... cicho. Mój telefon- też nic! Chyba zaczęło mi odbijać...

... Ale dźwięki gitary nie ustawały... To dziwne...

                                                                         Will

No dobra... Jestem w Stanach... I co dalej?
Napisałem do Kevin'a, żeby wziął jej adres. Odpowiedź dostałem po 5 minutach. Co prawda, po drodze dwa razy zabłądziłem, ale no cóż...

Dojechałem ( w końcu! )... I w głowie miałem kompletną pustkę. Zapomniałem wszystkiego, czego nauczył mnie Cole. No dobra, postaram się improwizować...
Najciszej, jak umiałem otworzyłem bramkę, i wszedłem na tętniący życiem ogród. Zobaczyłem jakieś betonowe gazony z kwiatami, i na nich usiadłem. Przez chwilę nie mogłem oderwać wzroku od tych wszystkich kwiatów, krzaków, roślin. Poczułem się, jakbym był, co najmniej w jakiejś magicznej krainie, na dodatek z elfami...

 W końcu wyjąłem gitarę z futerału, i zacząłem grać. Czułem się trochę idiotycznie, ale mniejsza o to. Patrzyłem na dom, ale nikt nie wychodził. Może nie było jej w środku? Nie wiedziałem tego..., ale grałem dalej.


Rozdział 6 - zakończony;). Pisałam go 2 dni, więc mam nadzieję, że się spodoba:)
Co do komentarzy... Bardzo wam za nie dziękuję<3 Jesteście najlepsi. Mam straszną ochotę przytulić was wszystkich;) Naprawdę poprawiliście mi humor.
A teraz dedykacja:
" Dla mojej Klaudusi, która nigdy nie pozwala mi się poddać. Zawsze we mnie wierzy,
pociesza, i potrafi wyciągnąć mnie z największego doła:) I która prawdopodobnie jest robotem.... ( Ty będziesz wiedzieć, o co chodzi :D ) "
Jeśli chcecie być informowani, o rozdziałach, to piszcie w komentarzach:)
Postanowiłam nie zawieszać bloga, gdyż ponieważ okazało się, że jednak ktoś to czyta<3
Co do dodawania moich rysunków, to sama nie wiem, może od następnego rozdziału, który powinien pojawić się za ok. tydzień:)
Czy podobają wam się bohaterowie? Co o nich sądzicie? Jak myślicie, co się wydarzy? Co wg was powinno się tu pojawić? - piszcie w komentarzach. Na pewno odpowiem!!! A poza tym, póki co pogoda " piękna ", więc, z chęcią z wami pogadam: o blogu, bohaterach...
( 20 komentarzy - nowy rozdział :) )
Do zobaczenia wkrótce:
Natka99<3

                                                                   

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 5

- Eee..., czy ja o czymś nie wiem...? - zapytałam kompletnie zbita z tropu, w moim głosie dało się wyczuć nie dowierzanie i zdziwienie. Chłopaki najpierw popatrzyli po sobie,
a potem odezwał się Chris.
- Zrobił to..., żeby cię chronić przed Sam... Nie mam pojęcia, czym jej podpadłaś, ale... niedobrze! Bardzo niedobrze!
W tym momencie, ktoś na schodach wybuchnął śmiechem. Dopiero teraz zauważyłam, że Will rzeczywiście tam stał, i obserwował całe to zajście.
- Jeśli już skończyliście kłamać, to teraz wyproście je z naszego domu, jeśli łaska! - krzyknął z powrotem przybierając surowy wyraz twarzy, i na powrót stając się wkurzonym.
- Czemu, one są przecież bardzo fajne! - powiedział niczego nie świadomy Cole. Dostał za to sporego kuksańca w żebro.
- A to, za co?! - krzyknął, chyba kompletnie zbity z tropu.
- Nie..., on ma rację... Nic tu po nas... - powiedziałam ze smutkiem w głosie, a potem
z bólem i nie zrozumieniem popatrzyłam się na Will'a.
- Nie idźcie jeszcze! - krzyknął Chris. - Zaśpiewajcie nam coś! Macie takie ładne głosy!
- Późno już, Chris... - westchnęłam. - To... cześć... - powiedziałam i wyszłam. Zaraz za mną pobiegła Ash. Nie zwracając na nią uwagi, w uszy włożyłam słuchawki i zamyśliłam się: o znaczeniu piosenki Birdy: " Skinny Love ". Kiedy doszłyśmy do pensjonatu, w którym zatrzymałyśmy się na nocleg było ok. 23:30. A więc, jednak wyrobiłyśmy się w danym nam czasie... Ashley od razu rzuciła się na łóżko, a ja poszłam wziąć szybki prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki, moja kuzynka już spała. Przykryłam ją kocem, a potem sama położyłam się na łóżku obok. Rozmyślając, z uśmiechem na ustach zaczęłam usypiać,
z nadzieją na lepsze jutro. " W końcu nadzieja umiera ostatnia " - pomyślałam i zasnęłam.

Następnego dnia ok. godz. 05:00, obudziły mnie promienie słoneczne wpadające przez okno. Nie chciałam budzić Ashley i mamy, więc na paluszkach pobiegłam do łazienki, i się ubrałam. Potem przygotowałam śniadanie i obudziłam moje dwa straszne śpiochy, bo za niedługo miałyśmy mieć lot powrotny do Stanów. Trochę szkoda, bo naprawdę polubiłam to miasto, tych ludzi nawijających w kilku obcych językach - normalnie kosmos. Moja kuzyneczka ostatecznie się dobudziła, i spałaszowała kanapki z miodem i tosty z serem. 
- Pójdziemy się pożegnać z chłopakami??? - zapytała kuzynka, wcinając, ostatniego przewidzianego dla niej tosta.
- Tylko po co łakomczuchu? - roześmiałam się.
- Bo ja ich kocham - o taak! - i pokazała rękami wielkie koło.
- Dobra... To wcinaj i chodź... - powiedziałam niepewnie. Miałam nieodparte wrażenie, że jesteśmy tam, niemile widziane.
Po piętnastu minutach, gotowa wyszła z łazienki. Musiałam przyznać, że wyglądała świetnie w luźnej koszulce ze znaczkiem supermana, obcisłych granatowych rurkach, czarnej czapce, i szarych trampkach Converse. Ja natomiast ubrana byłam w szarą bluzę z wzorkami i rękawem 3/4, czarne legginsy i białe balerinki.
- Idziemy babe! - krzyknęła.
Po drodze ona o nich nawijała, a ja próbowałam wbić sobie cały Londyn do głowy. Nieźle!
W końcu dotarłyśmy do domu chłopaków. Ashley nieśmiale zapukała do drzwi. Otworzył Chris.
- O, cześć! - był zdziwiony, ale uśmiechnął się na powitanie.
- Hej! - powiedziała moja kuzynka. Chłopak przesunął się, i weszłyśmy do środka. Chłopaki siedzieli w salonie, i na ogromnym telewizorze grali w PS3.
- Cześć. - powiedziałam do nich uśmiechnięta. Wszyscy weseli odwrócili się w naszą stronę. No..., prawie wszyscy..., bo Will nadal zachowywał się, jak naburmuszony bobas. Żałosne... W pewnym momencie chłopak poderwał się z kanapy, i ze złością zbliżył się     w moją stronę, stając odrobinę za blisko. A gdzie moja strefa osobista, ja się pytam?! Oho, szykuje się niezła awantura.
- Co wy tu jeszcze robicie?! I kto wam pozwolił tu wejść?! - syknął.
- Uspokój się! - powiedziałam i lekko go odepchnęłam. - Chciałyśmy się tylko pożegnać! I tak więcej nas już nie ujrzysz! Bez obaw! - krzyknęłam  już podirytowana jego dziecinnym zachowaniem. - Bez obaw... - powiedziałam już spokojniej, i wyszłam.
Chwilę później dom opuściła moja kuzynka. Jednakże jednego z całej tej szopki nie rozumiałam, a mianowicie: dlaczego Will na początku był taki miły, a potem zrobił się taki..., taki..., aż brak mi po prostu słów... Cóż, ale lepiej wiedzieć jaki człowiek jest naprawdę, niż łudzić się, że to jakiś ideał. Ale to normalnie, nie daje mi spokoju. Za co?! Za co on mnie tak nienawidzi?! Co ja mu takiego zrobiłam?! Ale nieważne... Teraz najlepiej po prostu zapomnieć.

Wróciłyśmy do domu, czyli do szarej rzeczywistości, jaką jest szkoła, nauka, egzaminy, itd.


Tak, jak obiecałam jest 10 komentarzy, więc jest rozdział 5;) Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Miałam dzisiaj strasznego doła, i kompletny brak weny, ale obiecałam rozdział i z obietnicy się wywiązałam. Zastanawiam się, czy jest sens dalej to pisać...:(. Jakoś tak... Jestem ciekawa, czy to czytacie, i czy się wam podoba? Jeśli to czytacie, to dadajcie choć parę słów, bo chcę wiedzieć ile osób czyta moje wypociny, i dla kogo to piszę...:( Więc liczę, na to, że każdy kto to czyta ( a przynajmniej większość ) coś do mnie napisze. Tak na poprawę humoru:)
Jeśli chcecie o coś zapytać bohaterów bloga, lub mnie, piszcie w komentarzach. Postaram się odpowiadać na bierząco, pod komentarzami:)
Obiecałam, że rozdziały będę komuś dedykować ( i szczerze przyznam, trochę o tym zapomniałam ), a więc:
Ten rozdział dedykuję, mojej wiernej czytelniczce i najlepszej przyjaciółce Ani, która pokazała mi tą pozytywną stronę świata, i która zawsze mnie wspiera, i wiem, że zawsze dodaje, nawet krótki komentarz:)
Jeśli,ktoś chce, żebym zadedykowała mu któryś z rozdziałów, napiszcie swoje imię w komentarzu, a ja dodam resztę<3.
Do zobaczenia, mam nadzieję, że wkrótce:
( Zdołowana ) Natka99<3

niedziela, 7 lipca 2013

Nominacja Liebster Awards

Nominacja do Liebster Awards jest otrzymywana od innego bloggera w ramach uznania za ' dobrze wykonaną robotę '.
Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania.
Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która cię nominowała.
Następnie ty nominujesz 11 osób ( informujesz ich o tym ), oraz zadajesz im 11 pytań.
Nie wolno nominować bloga, który cię nominował.

Zostałam nominowana przez: http://myroadmydreamsmylife.blogspot.com
                                          ( This is little drope of hope in my life )

Blogi, które nominuje:

http://emiloyross.blogspot.com
http://the-same-old-games.blogspot.com
http://there-is-always-hope-onedirection.blogspot.com

Znam jeszcze kilka fajnych blogów, ale mają dużą liczbę wyświetleń;)


1. Jak masz na imię?
Natalia, dla przyjaciół Natka i Nati<3
2. Od ilu miesięcy/ lat piszesz?
Od początku czerwca...
3. Czy masz rodzeństwo?
Tak, mam. Braciszka ( Karolka ) i siostrę ( Asiunię ):)
4. Do której klasy teraz idziesz?
Do drugiej gimnazjum;)
5. Czy masz idola/ idoli? Jak tak to kto to jest?
Hmm...od niedawna polubiłam dobrze znany wam zespół
składający się z 5 chłopaków:) One Direction<3
6. Czy tolerujesz gusta innych?
Raczej tak..., chyba, że komuś tak odbija na czyimś punkcie,
albo zbyt dużo gada na dany temat...
7. Czego w sobie nie lubisz?
Wielu rzeczy... Ale najbardziej mojej niesfornej fryzury,
nigdy nie chce się układać:P
8. Uprawiasz jakiś sport?
Narazie nie, chociaż lubię jeździć na rowerze i pływać:)
9. Masz jakieś hobby?
Bardzo lubię czytać książki ( romantyczne i przygodowe ),
często szkicuję różne postacie, oraz piszę opowiadania
i bloga;)
10. Ile masz wzrostu?
Dość dawno się nie mierzyłam, ale tak ok. 1,65m- 1,70m.<3
11. Jakieś uzależnienie posiadasz?
Uwielbiam pałaszować słodycze, i czytać różne nowe blogi:))


Moje pytania:
1. Jak naprawdę masz na imię?
2. Do jakiej szkoły chodzisz?
3. Masz najlepszego przyjaciela/ przyjaciółkę? Jeśli tak, to jak ma
na imię?
4. Masz jakąś swoją ulubioną książkę? Jaką?
5. Gdybyś mogła zostać jakąś gwiazdą, to jaką?
6. Czy masz jakieś nawyki?
7. Jak spędzasz wolny czas?
8. Twój ulubiony kolor/ kolory?
9. Czy masz jakieś zwierzątko domowe?
10. Czy zdażyło ci się kiedyś mówić przez sen?
11. Czy przydażyło ci się kiedyś coś zabawnego?


A tak na marginesie: rozdział 5 już za niedługo. Pamiętajcie: 10 KOMENTARZY= NOWY ROZDZIAŁ! Rozdział jest już gotowy, czeka tylko na komentarze:)
Natka99 <33