sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 13 - Party...

Music: KLIK



 
I’m sorry if I say I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?*
 
 
 
 
 
 
Will
 
 
Dawno nie bawiłem się tak dobrze. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dużo się śmiałem. Ta dziewczyna jest niesamowita. W jednej chwili potrafi sprawić, że z zapracowanego, nieczułego i zmęczonego całym tym życiem rozwydrzonego nastolatka, zamieniam się
w pełnego pozytywnej energii, wyrozumiałego, kochającego chłopaka. Nie rozumiem uczucia, którym ją darzę. Ma w sobie..., to coś, czego brak innym dziewczynom. Nie unosi się pychą, nie przechwala się, ile ma kasy, nie... ona jest po prostu cudowna. Idealna, taka... niepowtarzalna. Jest sobą, a to w XXI wieku, powinno cenić się najbardziej. Nigdy przecież nie wiadomo, kogo można spotkać na swojej drodze, ile kłamców kręci się na tym globie. A ona jest sobą.... Tylko i wyłącznie sobą! I dlatego jest taka piękna. Ma bogate wnętrze, którego brakuje niejednemu człowiekowi. Założę się, że gdyby tylko mogła, to chciałaby pomóc każdemu!
 
Tak, stchórzyłem. Uciekłem. Ale..., ja po prostu, nie wiedziałem, jak się zachować, więc stwierdziłem, że najlepszym wyjściem będzie oddalenie się... ekhem... w lekko szalonym tempie...
 
Muszę pomyśleć... Muszę pomyśleć, co mogę zrobić, aby zaufała mi, tak jak ufa swoim przyjaciołom. Tak bardzo chcę, żeby pokochała mnie, takiego, jakim jestem. Ze wszystkimi moimi wadami. Za to, jaki jestem, a nie za to, ile mam pieniędzy, albo za to, jak bardzo jestem sławny. Chcę, żeby pokochała mnie, ze względu na to, jakie mam wnętrze, charakter. Szkoda, że to po prostu nie możliwe!
 
( Rano )
 
Leżałem na łóżku, z zamkniętymi oczami, słuchając muzyki, gdy do pokoju wszedł Kevin.
- Czeeść, Will! - powiedział radośnie.
- Spadaj! - warknąłem i obróciłem się na drugą stronę.
- Też się cieszę, że cię widzę stary... - odburknął, lekko zgaszony.
- No dobra, czego chcesz?! 
- Nie rozumiem... - powiedział, i zrobił śmieszną minę.
- No wiesz... zawsze tak się zachowujesz, jak masz jakiś pomysł... nie, przepraszam... dobry pomysł, który jednakże okazuje się niewypałem...
- Oj, zamknij się już! - powiedział, przerywając mi w połowie zdania.
- No dobra, dobra, to co takiego wymyśliłeś?!
- Impreza! - powiedział chłopak, i zrobił minę nadpobudliwej wiewiórki..., nie..., minę dziecka, które ma zjeść swojego pierwszego w życiu lizaka.
 
 
 
 
Jess
 
 
Wczorajszy dzień, był naprawdę fajny. Dobrze bawiłam się z Will'em. Nie miałam pojęcia, że on jest taki wyluzowany, i w ogóle! Zawsze miałam go, za sztywną, rozpieszczoną gwiazdkę, podrywacza i łamacza kobiecych serc. A, jak się okazuje, potrafi być naprawdę dobrym przyjacielem. Nie spodziewałam się tego po nim.




 

- Hejoo! - pisnęła Nikki. - O, a ty już wstałaś?
- Tak, ostatnio, długie spanie mi się nie opłaciło... No, wiesz, miałam drastyczne wybudzanie...
- A no, wiem... Ashley potrafi działać na nerwy, prawda?
Lekko pokiwałam głową. Aż trudno, w to uwierzyć, że ta zazwyczaj roześmiana i ześwirowana dziewczyna, tyle w życiu przeszła... W jednej chwili straciła wszystko: rodziców, rodzeństwo..., dom... Na szczęście moi rodzice postanowili zaryzykować i zaopiekować się nią... Ona... była taka zapłakana, bezradna, zdezorientowana. Cierpiała, i na pewno nadal cierpi i cierpieć będzie. Nie da się zapomnieć, o czymś takim, mimo że ona miała wtedy tylko kilka lat. Szczególnie, że wujek z ciocią byli naprawdę wspaniałymi ludźmi. Nigdy się nie złościli, potrafili wszystko zrozumieć, wszystkiemu doradzić. Cieszyli się z każdego dnia, który przeżywali. Byli szczęśliwi, bo mieli siebie...
 
- Jess, halo! Ziemia do Jess! Mówię do ciebie od dobrych 10 min., a ty zachowujesz się, jakbyś normalnie, co najmniej na Marsie była! - powiedziała, i zaczęła śmiesznie wymachiwać rękami.
- Yyy... przepraszam..., nie skłamię, jeśli powiem, że się zamyśliłam... Sorry...
- Urgh... No, dobra, zlituję się, i ci wybaczę... Ale tym razem mnie słuchaj!
-Jasne, jasne! Obiecuję! - powiedziałam i roześmiałam się.
- No, a więc, co powiesz na... małe... zakupy? A potem może wpadłybyśmy do tych waszych adoratorów... No, wiesz....
- No właśnie nie za bardzo.... Trochę jaśniej proszę....
- No dobraaa... no to zakupy, to coś takiego, przy czym...
- Ale mi nie o to chodzi! - podniosłam głos, lekko zażenowana jej logiką. - Przecież wiem, co to zakupy!
- A no, może...
- Nikki...
- No, wiesz... chodziło mi o... Will'a i resztę... - szepnęła i zrobiła minę dziecka, które nabroiło.
- Ale, jak to? Przecież Will i ja, jesteśmy tylko kumplami!
- Oj, już nie udawaj! Widać, że między wami iskrzy!
- To chyba musisz się wybrać do okulisty, bo między nami nic nie ma! - nie bardzo rozumiałam, o co jej chodziło. Przecież my jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Jess, skarbie... Posłuchaj. Ja..., my wszystkie chcemy dla ciebie, jak najlepiej.
- Ale...
- Jessica! Masz 18 lat, i jesteś singielką! Naprawdę chcesz zostać starą panną, z kotami, która ludzi się boi?!
- Ale ja...
- Nie marudź, tylko ubieraj się, i idziemy! - powiedziała swoim świergotliwym głosikiem. Szczerze, to zaczęła mi dzisiaj działać na nerwy. Przecież ja mam JAY'A, nie Will'a!!! Nawet nie dała mi, o tym powiedzieć! Chociaż z drugiej strony Nicole ma za długi język, i istnieje szansa, że w przeciągu 10 sekund, dowiedziałaby się o tym Vic. A, jak Victoria się o tym dowie, to już mogę sobie szukać trumny...
 
Po chwili wyszłam z toalety gotowa. Nikki zaciągnęła mnie na dół, gdzie czekała już reszta dziewczyn. Zapowiada się ciekawy dzień...
 
 
 
 
Jay
 
 
 
Matulu, jak ja za nią tęsknię! Nie mogę sobie znaleźć miejsca! Za jakie grzechy, nie mogę być teraz z nimi?! Nawet nie macie pojęcia, jak ja potrzebuję się do niej przytulić! Muszę coś wymyślić, bo inaczej oszaleję!
 
W pewnej chwili do ogrodu wszedł mój "kochany" braciszek Luke.
- Siema młody, coś ty taki zamyślony?
- Muszę jechać do Londynu!
- Zwariowałeś?! Gościu, ocean tylko przebiegnij i będziesz... - powiedział sarkastycznie.
- Ja mówię poważnie! - odburknąłem obrażony.
- Chodzi o dziewczynę, prawda?
- Co, ale jak ty to...
- Chodzisz rozkojarzony, przygaszony i nie swój. Dzisiaj, np. zamiast pasty do zębów użyłeś mydła, człowieku! Litości!
- Umm..., to dlatego mam taki dziwny różany posmak... - powiedziałem, na co on tylko się zaśmiał.
- Lepiej wzdychać do kogoś szczerze, niż kłamliwie kochać... - szepnął. - Ale..., no nic.... Dam ci te pieniądze... Ile potrzebujesz?
- Skąd weźmiesz tyle kasy?
- Zbierałem na samochód, ale tobie to się bardziej przyda...
 
( ... )
 
I takim oto cudem, siedzę w samolocie, którego celem jest Londyn.
Luke, to wnerwiający, starszy brat, ale czasem, serio potrafi pomóc.
Wyciągnąłem telefon i napisałem sms-a do Victorii:
 
" Lecę do Londynu. To niespodzianka, nic nie mów Jess. Będę ok. 21:00. Czekajcie!:)"
 
Po chwili moja komórka zabrzęczała, sygnalizując, o otrzymanej odpowiedzi:
 
"Nie ma sprawy!:) Jednakże my z Jess i dziewczynami idziemy na imprezę do chłopaków. Będę na cb czekać na ul. Hear 5. Radzę ci, odstaw się chłopie:*"  
 
 
Impreza? Może być....
 
 
 
 
Jess
 
 
 Zmordowane po zakupach usiadłyśmy w salonie chłopaków. Po chwili wszyscy z "poważnymi" minami usiedli na przeciwko nas.


 
 
 
 
 
 
- A więc... - odchrząknął Cole.
- ...mamy dla was zaproszenie... - powiedział Chris.
- ... na naszą imprezę! - dokończył uradowany Kevin. Po chwili zapadła głucha cisza. - ... Will teraz twoja kolej... - szepnął Kev.
- Ach, no tak... Impreza odbędzie się o 21:00 u nas w domu. Musicie przynieść ze sobą dobry humor... - mruknął niechętnie, co powiem szczerze mnie rozbawiło.
 
( ... )
 
A więc teraz siedzę grzecznie w pokoju, a moje trzy przyjaciółki wywalają mi rzeczy z szafy...
- Eureka! - krzyknęła w pewnym momencie Ashley, biorąc z wieszaka szarą sukienkę, powyżej kolan, różowe szpilki, i bolerko tego samego koloru.
- Nie ma mowy! - krzyknęłam, na co one wymieniły się tylko porozumiewawczymi spojrzeniami.
 
 
2 godziny później...

  
nie...
 
2 długie godziny później...
 
Siedzę na tej okrutnej kanapie w salonie, i z powątpiewaniem patrzę na swoje odbicie w lustrze. Nie wierzę, normalnie nie wierzę. Wyglądam... ekhem... dziwnie.... No, ale nic...
 
Wyszłam przed dom, i wsiadłam do taksówki, w której niecierpliwie wyczekiwały mnie dziewczyny.
Po ok. 15 minutach zajechałyśmy pod dom chłopaków.
Głośną muzykę było słychać chyba wszędzie.
Niepewnie zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Po chwili w progu pojawił się Kevin.
- Siema! - pisnął i wpuścił nas do środka. Chyba zabawę czas zacząć... - Czujcie się, jak u siebie... - krzyknął i zniknął.
 
Po chwili  kompletnie zgubiłam dziewczyny z mojego pola widzenia, więc po prostu szłam przed siebie...
W pewnym momencie z kimś się zderzyłam.
- Przepraszam... - wyszeptałam cicho, i podniosłam niepewnie głowę do góry. 
 
Will...
 
Zbawienie...  
 
 
- Nic nie szkodzi. - powiedział i się uśmiechnął. - Ślicznie dziś wyglądasz... - szepnął niepewnie.
- Dzięki... - spuściłam głowę, bo poczułam, że skóra moich policzków zmienia kolor na purpurowy.
- Zatańczysz? - spytał i wyciągnął rękę w moim kierunku. Niepewnie ją ujęłam, i zaczęłam podążać ku parkietowi.
I oczywiście, jak na moje częste nieszczęście przystało, w momencie, w którym już weszliśmy na parkiet puścili wolną balladę....
 
 
Chłopak delikatnie mnie objął w talii, a ja nieśmiało wtuliłam się w jego tors. Czułam się tak..., tak... bezpiecznie?
 
 
 
 
 
 
 
Jay

 
 
Victoria wywiązała się z umowy i przyprowadziła mnie na imprezę.
Wokół było pełno ludzi. Było duszno, masakrycznie duszno.
- No, to teraz radź sobie sam, chłopie! - powiedziała już lekko pijana Vic.
 
Zacząłem kierować się w stronę parkietu, gdy w pewnym momencie stanąłem, jak wryty.
 
Jess..., ona... jakiś chłopak..., coś jej szeptał na ucho, a ona była do niego przytulona...
 
O NIE, TEGO JUŻ ZA WIELE! 
 
 
 
 
 
 
Jess
 
 
- Jesteś śliczna... - szepnął mi na ucho. To było dość niezręczne, ale miłe.
- Dziękuję...
 
 
I już chłopak chciał powiedzieć coś jeszcze, gdy nagle usłyszałam znajomy głos:
- Cześć, Jess...
 
 
 
 
 
*Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, staję się słabszy
Czy to takie złe?
Czy to źle?
Że sprawiasz, że jestem silniejszy?
 
( One Direction "Strong" )
 
 
 
 
 
 
 
 
Hej, przychodzę do was dzisiaj z rozdziałem 13!!! I, jak podobał się???:)
Może na sam początek zacznę od wyniku ankiety:
 
Jay - 35 głosów
Will - 27 głosów
 
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
 
Jako drugie chcę wam podziękować za 71 komentarzy!!!!;)
Po trzecie: chcę wam przypomnieć o konkursie!!!! Który trwa do jutra do godziny: 21:00!!!!! Więc radzę się streszczać, bo naprawdę nagroda jest fajna, a mianowicie:
osoba, która wygra, dostanie przedpremierowy 14 rozdział na swojego maila, reszta musi trochę poczekać, bo nie wiem, na kiedy się wyrobię..., oraz dostanie dedykację pod rozdziałem 14:)
Dedykacja:
"Dla mojej super koleżanki Marceliny, która ma dar rozśmieszania na sprawdzianie z angielskiego...:) Która zawsze mnie pocieszy, wesprze, i sprawia, że uśmiech sam wkrada mi się na twarz... Dziękuję ci za wszystko<3333"
Aha, zapomniałabym, ankieta: co myślicie, o sytuacji z imprezy u Magic World??? ( odpowiedź dajcie w co najmniej 2 zdaniach ). To dla mnie bardzo ważne, bo nie jestem pewna, jak ma się potoczyć akcja następnego rozdziału:) Więc pomóżcie:D
Hmmm..., nie wiem, co dalej napisać, więc:
Dobranoc i do zobaczenia:
Natka99<3
 


 





sobota, 16 listopada 2013

KONKURS!!!!

W tym poście apeluję do wszystkich moich kochanych czytelników<3333
Chodzi o ten konkurs, o którym mówiłam już pod kilkoma rozdziałami:)
W tym konkursie chodzi o to, aby narysować coś związanego z moim blogiem, zaprojektować jakieś hasełko ( też związane z moim blogiem ), lub po prostu zrobić zdjęcie, które w jakiś sposób, mogłoby wam "symbolizować" tego bloga.
W tym konkursie, UWAGA, UWAGA!!!! NIE TRZEBA MIEĆ TALENTU! LICZY SIĘ POMYSŁ!
Serdecznie was do tego zachęcam, bo warto:) Wymyśliłam już, co będzie nagrodą, ale póki co wam tego nie powiem :D. Tak, wiem, jestem okrutna;)
Prace przesyłajcie na mój adres mailowy, wymyślony specjalnie na potrzeby tego bloga ( w którym możecie zadawać do mnie wszystkie dręczące was pytania:) Razem z moją przyjaciółką śmiejemy się, że zostanę psychologiem :D : natka99.blogerka@gazeta.pl !!!!!!!!!!!!!!!!!
Mam nadzieję, że wpadniecie:) Konkurs trwa do 08.12.13r. ( czyli do moich urodzin :) )
Jeśli podoba się wam ten pomysł, napiszcie w komentarzach:)
( P.S. Za te pod dwunastką serdeczne dzięki<333:***********)
Nowy rozdział już niedługo:)
Do zobaczenia:
Natka99<3

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 12 - Baby, you stole my heart

Music: KLIK 


 
I can't pretend to know how you feel
But know that I'm here, know that I'm real
Say what you want, or don't talk at all
I'm not gonna let you fall
Reach for my hand, cause it's held out for you
My shoulders are small, but you can cry on them too*
 
 
 
 
Tkwiliśmy w tej durnej pozie, już z dobre 2 minuty, ale żadne z nas się nie poruszyło. Powoli zaczynała mi już cierpnąć noga.
- Ekhem... - znacząco odchrząknęłam, dając mu tym samym do zrozumienia, że wolałabym już być w pionie.
- A tak, tak! - powiedział pośpiesznie, i pomógł mi wstać. - Jessica Evans! Ale numer! Myślałem, że...
- To źle myślałeś! A tak poza tym, to co ty tu robisz?! - lekko podniosłam głos. Byłam poddenerwowana całym tym zajściem. Już wolałabym upaść na tą głupią posadzkę! Ja to zawsze w coś się wpakuję! W końcu: niezdarność, to moje drugie imię! Grrr....
- Eee... Mieszkam??? - odpowiedział mi zmieszany chłopak. Zupełnie, jakby moja obecność go... krępowała....
- Nieeee... Przecież razem z Ash, jesteśmy w drodze do centrum handlowego! Ash, możesz mi łaskawie powiedzieć, o co tu chodzi?! - powiedziałam. - Ash! - krzyknęłam, i zaczęłam się rozglądać. Rzeczywiście byłyśmy w domu chłopaków. - Ash! Więcej nie powtórzę!
Po chwili w moim polu widzenia pojawiła się kuzynka, wraz z... Kevin'em..., Cole'm..., i Chris'em...
- Ummm.... Ja... My... naprawdę chcieliśmy dobrze... - zaczęła się jąkać Ashley.
- Moment, o co tutaj chodzi?! - powiedział zdezorientowany Will. Na te słowa tylko pokręciłam głową z niedowierzaniem, i zaczęłam zmierzać w kierunku drzwi.
- Jess, to nie tak, jak myślisz, to... - nic więcej nie usłyszałam, bo z całej siły trzasnęłam drzwiami, i zdecydowanym krokiem, zaczęłam iść przed siebie.
 
Przecież to..., to wszystko jest takie żałosne! A Will?! On nie powinien się na mnie tak wtedy patrzeć! Tak, tak... urgh... dostaję od nich wszystkich białej gorączki! I wiecie, co w tym wszystkim jest najgorsze?! To, że podobało mi się to, jak na mnie patrzył. To było takie... urocze..., troskliwe.... Jego wzrok był przepełniony takim nieuzasadnionym szczęściem...
Urgh! Co ja gadam?! Znaczy... Will to mój przyjaciel, i w ogóle..., ale... coś w jego wzroku mi po prostu przeszkadzało... Nie wiem, co, ale... To było coś, czego nie widziałam nawet w tych pięknych oczach Jay'a! Nie umiem, po prostu nie umiem stwierdzić, co to, ale wiem, że było piękne! Ostatnio coś takiego... widziałam w oczach... JEGO! 2 lata temu! Na pewnej łące...


Poczułam, jak w moich oczach wzbierają łzy, które po chwili znalazły się na policzkach...



Tak bardzo chcę się do niego lub do Jay'a przytulić! Ale nie mogę! Czemu?! Jeden jest, kilka tysięcy kilometrów (i ocean) stąd, a drugi nie żyje!


 

                                                             Will

 
- O co tu...? - zapytałem, ale w połowie przerwał mi zmieszany Kevin.
- Idź za nią! - szepnął niemalże bezgłośnie. Niezauważalnie kiwnąłem głową, i wyszedłem z domu. Dopiero, kiedy zniknąłem z pola widzenia chłopaków, zacząłem biec, jak szalony. Czemu? Otóż temu, że chciałem być przy niej. Naprawdę mi na niej zależy. Raz już spaprałem sprawę, nie chcę, żeby to powtórzyło się znowu! Nie pozwolę jej znowu uciec! Sprawić, że jej słodki uśmiech będzie widoczny dla mnie, jak przez mgłę! Nie chcę znowu oddalić się od niej tak bardzo, i nie wiedzieć, co się z nią dzieje! Nie zniósłbym tego znowu!
Kocham w niej wszystko! Żaden człowiek nie jest doskonały - powiecie... Racja..., ale jej niedoskonałość, po prostu dodaje jej uroku!
 
Jej wiecznie roześmiane oczy, w których tańczą iskierki, są takie zniewalające.
Jej mały nosek, który kiedy nad czymś myśli, zabawnie marszczy.
Jej malinowe usta, które niestety często są smutne.
Jej urocze dołeczki w policzkach, które widać, kiedy się śmieje.
Jej uśmiech, za który można zabić.
Jej delikatne fale, opadające na ramiona.
Cała jej drobna postać, sama w sobie jest kochana, i nie da się jej nie kochać!
 
Jedyne, co mnie martwi, to, to, że tak często jest smutna, to, że na jej twarzy tak często goszczą łzy.
Wiem, jestem głupi - pomyślicie! - Przecież wcale jej nie znam.
Ale... ja naprawdę chcę, by była szczęśliwa.
Chcę być jej szczęściem... Jej podporą... Osobą, do której po prostu będzie mogła się przytulić...
I co, nadal twierdzicie, że jestem materialnym nastolatkiem XXI wieku???



                                                               Jess

W końcu zorientowałam się, że nie mam bladego pojęcia, gdzie idę! Ja to jestem genialna! Nie no!
Byłam zmęczona, głodna, i cała się trzęsłam: po pierwsze od płaczu, a po drugie: robiło się coraz zimniej, na niebie pojawiały się coraz to nowe chmury, zwiastujące deszcz.
Zrezygnowana osunęłam się po jakimś budynku, i schowałam twarz w dłoniach, ale jednocześnie odsłaniając sobie oczy, aby móc obserwować śpieszących się ludzi. Nie rozumiałam ich. Zamiast rozejrzeć się, w jakim pięknym mieście mieszkają, oni kłócili się, krzyczeli na siebie, a jeszcze inni, nie odrywali wzroku od ekranów swoich telefonów. To śmieszne! Zamiast nacieszyć się... chociażby tym, że... się żyje, to oni się spieszą... Tak, spieszą! Wiecznie zabiegani, nie mający na nic czasu, pracoholicy. W dzieciństwie, usłyszałam piękną myśl, która do tej pory siedzi w mojej głowie: " Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą ".
W dzisiejszych czasach, nie ma czasu na nic. Wszyscy troszczą się tylko o jedno: o pieniądze. To straszne! Jak tak dalej będzie, to w końcu zamiast ludzi będą jakieś... roboty!
Zapewne w tym momencie wyglądam, jak bezdomna, ale... no cóż...

W pewnym momencie, usłyszałam nawoływanie mojego imienia. Obróciłam się w stronę głosu, i ujrzałam biegnącego w moją stronę... Will'a. Momentalnie na mojej twarzy pojawił się grymas. Cóż..., był ostatnią osobą, którą chcę teraz widzieć...
Po chwili chłopak ukucnął obok mnie, i przez chwilę patrzył na mnie. Potem przeniósł swój wzrok na jakiś obiekt nade mną, i machinalnym ruchem starł łzy z mojego policzka. Opuszkami palców przejechał po nim, zacierając ścieżki wyznaczone przez łzy. Nie mówił nic. Nie musiał. Tym gestem pokazał wszystko: troskę, niepokój, ulgę. Chłodny, ale przyjemny wietrzyk muskał nasze (wyrażające wiele uczuć) twarze. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. To taki moment, w którym czuje się, że nie jest się samym, że ma się kogoś, kto ci pomoże, pocieszy.
- Chodźmy stąd... - szepnął w pewnym momencie.
- Nie chcę wracać! - popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
- Nikt ci przecież nie każe wracać. - powiedział, i wyszczerzył się, ukazując rząd białych zębów.

 

 Chyba zrozumiał, że nie bardzo rozumiem, o co chodzi, bo dodał:
- Lubisz Londyn, co? - pokiwałam tylko głową. - No, to załatwiam ci właśnie darmowe zwiedzanie, u boku nikogo innego, jak Will'a Grend'a z zespołu... MA- GIC WORLD!!! - dokończył śmiesznie ruszając brwiami.
- Przecież już raz go zwiedzałam, nie pamiętasz? - powiedziałam, i roześmiałam się, z dziecinnego zachowania chłopaka.
- Nooo... tak, ale ostatnio..., to nic nie słuchałaś..., a ja się produkowałem, opowiadałem, nawet jakąś datę rzuciłem, a ty co?! Nic! - powiedział, i zrobił minę obrażonego dzieciaka.
- Oj no dobra, dobra! Z chęcią będę uczestniczyć w darmowym zwiedzaniu Londynu, ale fundujesz mi jakąś pamiątkę! - powiedziałam, i uśmiechnęłam się złowieszczo.
- Zgoda! Umowa stoi! - powiedział świergotliwym głosem.
- Wiesz, że nie dość, że będziesz mi nawijał o Londynie, to jeszcze płacisz? Jakoś ten interes jest bez zysków dla ciebie.
- Wręcz przeciwnie! No, bo ile osób ma szansę oprowadzać, takie ładne dziewczyny, jak ty?! - powiedział, i chyba za późno zorientował się, jaką głupotę palnął, bo odruchowo zakrył sobie usta dłonią. Jednak, mimo to, poczułam, jak się czerwienię.
- Chodźmy już, co? - zapytałam i wstałam.
- Tak..., najwyższa pora... - powiedział chłopak, który widać było, że... posmętniał.
- No, to gdzie idziemy najpierw? - zapytałam " poważnym tonem ".
- Big Ben! - powiedział entuzjastycznie, i mogę przysiąc, że zaświeciły mu się oczy.

Przez całą drogę on nawijał o Anglii, Londynie, nawet wspomniał coś o Birmingham, a kiedy znudziło mu się opowiadanie " ciekawostek ", to zaczął rzucać jakimiś dennymi sucharami, ale mówił to, z takim wyczuciem, że oboje śmialiśmy się, jak idioci.

Big Ben! W końcu! Na ułamek sekundy, nawet Will się przymknął, obserwując moją reakcję. Pewnie była ciekawa..., bo... ja... KOCHAM BIG BEN!
Will wyjął aparat i przez chwilę pstrykał jakieś nieudolne fotki. W pewnym momencie podszedł do mnie, wręczając mi sprzęt.
- Co mam z tym zrobić? - zapytałam zdziwiona.
- No, jak to co?! Focie! - powiedział, i zrobił minę nadpobudliwego lemura, z wybałuszonymi oczami!

 


 
- Ale, jak to?! Tobie?!  - zapytałam zaskoczona.
- A komu innemu?! - zaakcentował to tak, jakby to było oczywiste.
- Ale, ale, ale... ty przecież tu mieszkasz... Na pewno masz jakieś zdjęcia! - na te słowa chłopak tylko westchnął, i pokręcił głową z dezaprobatą.
- To ja tu cię oprowadzam, i w ogóle, a ty mi nawet głupiego zdjęcia nie chcesz zrobić?! - powiedział i zrobił minę smutnego szczeniaczka. W tym momencie, nie mogłam się powstrzymać i już wciskałam przycisk do robienia zdjęć, kiedy on nagle zmienił pozę! Kurcze, zrobiłam to zdjęcie! No, nie! Ma chłopak dar manipulowania! To trzeba mu przyznać!
Potem nadszedł czas, na kupowanie pamiątek... Chciałam jedną! Mówiłam jedną! A on kupił tego tyle, że i mi, i jemu nie mieściło się to w kieszeniach... Więc można sobie wyobrazić, jak wyglądaliśmy z kieszeniami wypchanymi po brzegi... Jak po obrabowaniu banku!

Wracaliśmy w kierunku mojego obecnego "miejsca zamieszkania", jakąś polną drogą. Pogoda nie zachęcała do spaceru, ale te krajobrazy były po prostu piękne!
Szliśmy w ciszy, nic do siebie nie mówiąc. To nie było potrzebne. Mimo to, na naszych twarzach widniały uśmiechy, i za nic nie można było tego zmienić! Jak po hipnozie!

W pewnym momencie rozpadało się na dobre. Zaczęliśmy biec, aby się nie przeziębić, bo kichanie, i smarkanie w miesiącach letnich, nie są mile widziane.
Po ok. 15 minutach biegu, byliśmy już całkiem mokrzy... Przynajmniej ja... Kiedy spojrzałam na chłopaka, to wybuchłam takim szaleńczym śmiechem, że myślałam, że usłyszą mnie za oceanem!!! Dlaczego?! A otóż, dlatego, że panu Will'owi Grend'owi cały żel spłynął z włosów, i fryzurę miał, jak mała dziewczynka!
Obraził się na mnie, bo się z niego śmiałam, co spowodowało u mnie jeszcze większy wybuch śmiechu. W pewnym momencie, nie zauważyłam błotka, poślizgnęłam się, i wpadłam centralnie w sam środek tego świństwa! Urgh... No, tak... powraca Jessica "Ciapa" Evans!
Will, jak to zobaczył, to podszedł do mnie bliżej, i jak nie zaczął, praktycznie ryczeć ze śmiechu, i kiwać głową z politowaniem... Tym razem, to ja się obraziłam, i popchnęłam go do tyłu... Wynik: 1:1: obydwoje leżeliśmy upaprani tym brązowym nie wiadomo, czym, i rzucaliśmy tym w siebie... Tsaaa... Pominę ten żenujący fragment z życia...

I tym oto sposobem, zawitałam do mojego moteliku, wyglądając..., jak bezdomna....
Zadzwoniłam do drzwi, i czekałam... Na moje szczęście, lub nie, otworzyła pani Elisabeth. 
- Dziecko, a co ci się stało? - powiedziała z politowaniem.
- Umm... to jego wina! - powiedziałam, i odwróciłam się, by wskazać na Will'a, a tego nie było! Ten tchórz uciekł! Co za...!!!

Do końca dnia przyjaciółki, i mama Jake'a robiły mi wykłady, odnośnie błota w moich włosach, którego nie mogły doczyścić, za żadne skarby....
Byłam taka zmęczona, że po ich wykładach, od razu poszłam wziąć prysznic, ubrać piżamę..., a potem rzuciłam się na łóżko, i zasnęłam kamiennym snem....





 
*Nie mogę udawać, że wiem jak się czujesz
Ale wiedz, że tu jestem, wiedz, że jestem prawdziwy
Powiedz, co chcesz, albo nie mów wcale
Nie zamierzam pozwolić ci upaść
Sięgnij po moją rękę, bo ona jest dla ciebie
Moje ramiona są małe, ale możesz na nich płakać

                                              ( Lemonade Mouth "More than a band" )




Dziś przychodzę do was z niczym innym, jak z rozdziałem 12!!!! Nie wierzę, że to już!!! Kurcze!!!
Po pierwsze: przepraszam, przepraszam, przepraszam!!! Wiem, zawaliłam! Obiecałam rozdział dodać wczoraj, ale wróciłam z gitary, dobrze po godzinie 20, i nie miałam wtedy nawet dokończonego zarysu rozdziału na brudno, a co dopiero na blogu! Pisałam do ok. północy, a nie miałam nawet połowy!!! A nie miałam siły już dalej pisać, bo byłam taaaaakaaaa padnięta po całym tym zwariowanym tygodniu, i musiałam odespać (tak swoją drogą: nie odespałam:() Rano chciałam dokończyć, ale ciągle było coś do roboty, bo mój tata planował "urodziny - niespodziankę", i ja miałam się zająć "stroną graficzną", jakkolwiek to brzmi! Potem jechałam do przyjaciółki na urodziny, i wróciłam dopiero po 21!!! Więc: przepraszam, przepraszam, przepraszam!!! :) Mam nadzieję, że się nie gniewacie:) Na mnie przecież się nie da gniewać..., nie da....
Po drugie: Dedykacja dla Juli, z okazji urodzin:
" Wszystkiego naj, ty moja kochana wariatko!!!:D Na urodzinkach było ekstra. Jesteś świetna, do tej pory zastanawiam się skąd ty bierzesz tyle tych zwariowanych pomysłów:) Nie mam więcej pomysłu na dedykację, bo mam już iść spać, i mózg mi się powoli wyłącza:) ".
Po trzecie: jest mi bardzo przykro, bo prosiłam, żeby rozdział skomentował każdy, kto to czyta, a skomentowały 3 osoby, którym bardzo dziękuję:): Klaudia, Malinka00, i moja siostra... Bardzo mi przykro, bo bardzo bym chciała, ujrzeć znowu dużą ilość komentarzy:((((;(((( PROSZĘ, O OK. 30 KOMENTARZY, BARDZO MI NA TYM ZALEŻY:) CZYTAM KAŻDY WASZ KOMENTARZ! KAŻDY!!! KOCHAM JE, DLATEGO TAK MI PRZYKRO:(
Mam do was takie pytanie: wolicie momenty z Will'em i Jess, czy z Jay'em i Jess???? - ANKIETA!!!!
Do zobaczenia:
Natka99<3




piątek, 18 października 2013

Rozdział 11 - When I see your eyes again

Music:KLIK

 
  Even if the sky was crashing down
   And no light of day was to be found
I will never break down
   You can say whatever I'll fight my way
I would never be in your masquerade
I will never break down
I'm never gonna break down!*




Rano ktoś drastycznie wyrwał mnie z błogiego snu. No niech zgadnę... nie kto inny, jak... Ash...
- Czego chcesz? - zapytałam półprzytomnie.
- To tak witasz swoją kuzynkę?! - spytała udając obrażoną.
- Oj dobra, dobra..., co spowodowało, że budzisz mnie tak wcześnie? - zapytałam nie kontaktując jeszcze za dobrze.
- Yhm... zabieram cię na miasto, mam dla ciebie... hmm... można to chyba nazwać niespodzianką! A poza tym jest już koło południa, zdajesz sobie z tego sprawę?
- Oczywiście...! Ja po prostu śpię na zapas! - powiedziałam i z powrotem wtuliłam głowę w ciepłą podusię. W pewnym momencie Ashley, gwałtownym ruchem zerwała ze mnie kołdrę, i wrzasnęła:
- Wstaaaawaj, śpiochu!!!!!
- Spadaj! - mruknęłam, i dalej udawałam, że twardo śpię. Po chwili moja kuzynka rozpędziła się, i zaczęła skakać po moim łóżku, krzycząc : " It's time to get up! It's time to get uuuup!!! "
- Już wstaję, już wstaję..., tylko błagam, przestań fałszować! Teraz! - powiedziałam gwałtownie zrywając się z łóżka.
- No, to leć do łazienki się w coś ubrać, a ja na ciebie zaczekam, i ruszamy! Streszczaj się! - powiedziała i popchnęła mnie w kierunku szafy.
 
Otworzyłam ją, i po chwili wybrałam sobie STRÓJ, który najbardziej pasował mi w tym momencie. Weszłam do łazienki i zaczęłam się szykować.




                                                              Ash

Błahahahaha! Mój plan połączenia tej dwójki - rozpoczęty! We wszystko wtajemniczyłam Kevin'a, który z moim planem zapoznał resztę ( oczywiście z wyjątkiem Will'a ). Mam nadzieję, że się uda. Pasują do siebie. Chyba każde z nich zasługuje na szczęście.

Razem z Kevin'em wymyśliliśmy, żeby najpierw przyprowadzić Jess do nich, do domu, bo byliśmy ciekawi reakcji tej dwójki na ponowne spotkanie. A potem po prostu będziemy improwizować.... Zanczy Kevin miał kilka pomysłów, ale będźmy szczerzy - one były BEZNADZIEJNE! No, bo co romantycznego jest...., np. w zamknięciu ich w gigantycznym tekturowym pudełku, bez żadnego otworku na tlen?! Posądzno by nas jeszcze o morderstwo w biały dzień, albo gorzej!
O! Jess wyszła z toalety, więc możemy ruszać.



      
                                                              Jess

Nie mam bladego pojęcia, co moja kuzynka kombinuje, ale z doświadczenia wiem, że trzeba się bać!
Kiedyś chciała mi urządzić przyjęcie - niespodziankę. Brrr... do tej pory śni mi się to, jako koszmarny koszmar. Bo ktoś na przyjęciu, podstawił mi nogę..., wpadłam na kolesia, który mi się wtedy podobał, i na moje nieszczęście, przez przypadek popchnęłam go prosto we wszystkie pojemniki z gazowanymi napojami w środku.... Napoje się nabuzowały, i wyszczeliły prosto w niego. Było mi tak głupio.... Do tego ten koleś zaczął mnie unikać, i przestał się do mnie odzywać.... Myślałam wtedy, że utłukę Ahley na miejscu! Ale, no nic... Było minęło... No nie????

Ash zawiązała mi chustkę na oczach, i zaczęła mnie prowadzić. Miałam złe przeczucia, bardzo złe przeczucia...
W sumie wszystko było dobrze, dopóki Ash nie puściła mojej ręki.... Nie wiedząc, co robić, stanęłam w miejscu, i zaczęłam wymachiwać rękami, i wołać Ash.
W pewnym momencie usłyszałam głośny dźwięk oznajmujący przybycie.... pociągu!!!!
- Ash, co się... - nie zdążyłam dokończyć, bo moja kuzynka: Ashley " Geniusz " Noise, popchnęła mnie prosto w stertę cegieł - które przeznaczone były, jak mówiła Ashley, na odnowę chodnika - A więc runęłam, jak długa, w te cegły, i obiłam sobie cały kuper! I głowę też, ale tył bolał bardziej...
- Ash, mogę zapytać, co ty do jasnej ciasnej wyrabiasz?!
- Hmmm..., nie kapnęłam się, że ja poszłam do przodu, a ciebie zostawiłam... na torach..., i akurat, jak na złość, ten pociąg jechał prosto na ciebie, i ani myślał się zatrzymać! Co za komplatny brak kultury! - burknęła, wyraźnie akcentując wzmiankę o kulturze.
- Ash!
- No co?! No co?! Przecież nic złego się nie stało... - mruknęła.
- Ahley Noise, czy ty sobie ze mnie kpisz?! Mogłam zginąć, przez te twoje głupie " niespo-
dzianki "!!!
- No dobrze, prze - pra - szam! Zadowolona?! - zapytała lekko mnie przedrzeźniając.
- Nie!!!.... !!!! Ale już bez komentarza....
- Tym razem spróbuję, nie wepchnąć cię pod kółka...
- No, ja myślę!!!
- Oj tam, oj tam, i po co się denerwujesz? Ciśnienie ci podskoczy... - zaczęła mi prezentować swoje " wykłady ". Ja, wkurzona, ruszyłam przed siebie, a ona pobiegła za mną.
Przez resztę drogi ( o dziwo! ), poprowadziła mnie bez najmniejszego uszczerbku na psychice, i co najważniejsze na zdrowiu.

W końcu stanęła. Nie miałam bladego pojęcia, gdzie jesteśmy, ale to tylko taki niewielki szczegół. Ash pociągnęła mnie za rękę, i po chwili usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi. Chyba weszłyśmy do jakiegoś domu, czy coś w tym stylu. A może jesteśmy w centrum handlowym... Proszę, niech to będzie centrum handlowe! Tak ładnie proooooszę... Chociaż znając moją kuzynkę, to byłoby zbyt banalne. A, szkoda, bo mi łażenie po centrum handlowym w zupełności wystarczy! Naprawdę!!!

W pewnej chwili kuzynka zdjęła mi chustkę z twarzy, i szybko zakryła mi oczy, rękoma, tak że ze zdezorientowania nie zdążyłam nic zobaczyć... Poprowadziła mnie trochę do przodu, i kazała mi położyć moje ręce, na moich oczach. Bez namysłu zrobiłam to, o co mnie prosiła, bo nie miałam siły się z nią sprzeczać.




                                                                   Ash

Zaprowadziłam Jess do domu chłopaków. Mam nadzieję, że Will, nie potraktuje nas jak ostatnio, bo jeśli tak, to z naszego planu o kryptonimie: " miśki - love - love " ( tytuł wymyślił Kev... ) - nici.
- Ash, mogę już otworzyć oczy? - zapytała moja kuzynka roześmiana.
- Jeszcze nie... - szepnęłam, chowając się z chłopakami za ścianą. Oby się udało...
I własnie w tej chwili, usłyszeliśmy dobiegające z góry gwizdanie, które z każą sekundą, stawało się głośniejsze! Will, właśnie zszedł na dół!
- Co to? - zapytała Jess, słysząc gwizdanie.
- Ćsiii! - syknęłam. - Robotnicy na budowie... - skłamałam.
- Co ?! Co my robimy na budowie?! - wykrzyknęła.
- Nic! Ćsii!!! - pisnęłam. Mimo wszystko, narazie większość układała się po naszej myśli. Jess była za rogiem, tak, że Will jej nie widział, bo skręcił w drugą stronę.




                                                                  Will

Dzisiaj miałem nadzwyczaj dobry humor. Od rana starałem się nie myśleć o Jessice, ani nie dołować się z jej powodu, dopóki w pewnym momencie nie usłyszałem:
- Mogę już otworzyć oczy??? - ten dźwięczny głos, który rozpoznałbym wszędzie! JESS!!! To nie może być prawda... Czyżby ona tu była??? Nie, to niemożliwe! Znowu pewnie mam jakieś przywidzenia, urojenia, albo coś w tym stylu... NIedobrze... Zacząłem podążać w stronę głosu...




                                                                   Jess

- Tak... - szepnęła Ashley. - Ale pod warunkiem, że powoli zaczniesz iść do przodu.
- Dobraaa... - westchnęłam zdziwiona. Ale zrobiłam to, o co " prosiła " mnie Ash, bo wiem, że zadawanie jej pytań, nie miałoby sensu.

W pewnym momencie w kogoś uderzyłam. Zachwiałam się, i już przygotowywałam się na spotkanie z zimną posadzką, gdy... ktoś mnie... złapał...?! Niepewnie otworzyłam oczy, które bezwiednie cały czas trzymałam zamknięte, bo szczerze mówiąc bałam się tego, co mogłam zobaczyć.... Szczególnie, kiedy Ash zaczęła nawijać o jakiś robotnikach....
Nie uwierzycie, kogo ujrzałam.... w tamtej chwili leżałam nieruchomo, i ze zdziwieniem wpatrywałam się - ze wzajemnością - we te piękne oczy Will'a Grend'a....






* Nawet jeśli niebo było w gruzach
I nie można było znaleźć światła dnia
Nigdy się nie załamię, nigdy się nie załamię
Możesz mówić cokolwiek, ja będę walczył moim sposobem
Nigdy nie będę w Twojej maskaradzie
Nigdy się nie załamię, nigdy się nie załamię.
 
                                                   ( Kase&Wrethov " Break Down " ) 
 
 
 
Rozdział 11 - gotowy!!! Nie mam czasu się długo się rozpisywać, bo moi rodzice każą mi już iść spać.... Echch.. ci rodzice...
Po pierwsze: nowy rozdział nie pojawi się do połowy listopada, gdyż ponieważ, genialna zgłosiłam się do 4 olimpiad... Więc wiecie...:I
Strzelam, że Malinka00, to moja Marcysia, ale nie jestem pewna, a nie chcę nikogo urazić:)
Dedykacja:
" Dla mojej Anulki ( po raz 2 ), bo o mało się nie obraziła, że ostatni rozdział chciałam zadedykować Karci...:( Więc nie gniewaj się na mnie, bo ci się zmarszczki porobią:D
Aha, i życzę ci kolejnych kilkunastu lat spędzonych z twoim " genialnym " braciszkiem, w jednym pokoju... Współczuję... z takim bratem.... ;) Ale i tak go kochasz, i ja to wiem... Ty wszystkich i wszystko kochasz... Oprócz Filipa, bo założę się, żę własnie o nim pomyślałaś:))) Oj tak, zabijesz mnie w pon., ja to wiem...:>"
Dedykacja 2:
" Dla Malinki00, która pisze genialne komentarze...:) Szczerze, to poważnie jestem ciekawa, czy to Marcyśka:D ( właśnie w tym momencie tata zgasił mi światło, więc piszę po ciemku ( godz. ok. 00: 02, to przecież nie tak późno, nie???) - poker face...:)) Jesteś świetna<3333 Liczę na twoje kolejne optymistyczne i wesłe komenty;) "
Przypominam wam o konkursie z rozdziału 9 :
" konkurs:
jeśli lubicie rysować, pisać opowiadania, robić zdjęcia, albo znacie się na grafice komputerowej, to serdecznie zapraszam, do wzięcia udziału w tym " konkursie ".
Możecie narysować rysunek, napisać prolog, zrobić zdjęcie, ułożyć zwiastun, lub szablon, związany z moim blogiem, lub go promujący. Mam nadzieję, że znajdą się jacyś chętni:) " - on wciąż jest aktywny. Prace plastyczne ( bo to w zupełności wystarczy ) przesyłajcie do mnie na maila: natka99.blogerka@gazeta.pl ( PAMIĘTAJCIE, NIE GRYZĘ!!! :) ) Kari,apel do cb!!!: ty kochasz rysować, i robić fotografie: a nuż twoja praca wygra:) WCIĄŻ MYŚLĘ NAD NAGRODĄ.... UDZIAŁ W TYM MOGA WZIĄĆ TEŻ AMATORZY, I OSOBY, KTÓRE NIE UMIEJĄ RYSOWAĆ - LICZY SIĘ POMYSŁ!!! ( jej, gadam trochę, jak moja pani z plastyki... trooochę mnie to przeraża...)

PROSZĘ, ABY ROZDZIAŁ SKOMENTOWAŁ KAŻDY!!!, KTO CZYTA MOJEGO BLOGA!!!
 
MOJA SIORA MA DZISIAJ ( A WŁAŚCIWIE WCZORAJ, BO 18.10 ) URODZINY, tak że wszystkiego naj, i jeszcze trochę:) Wiem, że lubisz kolor różowy, a przynajmniej kiedys lubiłaś...:I Nie mam prezentu, bo jestem spłukana, DLATEGO TEN ROZDZIAŁ, I TO CO TERAZ PISZĘ, JEST SPECJALNIE DLA CIEBIE,  bo powiem szczerze rozdział miałam zamiar dodać dopiero w listopadzie!!!:) Więc ładnie jej podziękujcie moi Natictioners ( kochane wy moje leniuchy :)) A teraz masz, takie HAPPY BIRTHDAY!!!! ( otwórz sobie link :) )
Soooooo...., do zobaczenia wkrótce:):
Natka99<3
(P.S. Miałam w pt swoje 2 zajęcia z gitary!!! Było ekstra!!!:) Mam świetnego nauczyciela, twierdzi, że ( wraz z Asią ) szybko się uczymy:) Hy,hy...:D)
                        
 
              


czwartek, 10 października 2013

E - mail...

Hmmm..., a więc... od czego zacząć.... Najlepiej od początku:D
Zacznę może od wyjaśnienia tytułu tego posta: a mianowicie od e - maila....;) Założyłam specjalnie na potrzeby TEGO BLOGA, ponieważ wiele osób pisze, że chciałyby mnie poznać i w ogóle. E - mail, jest po to, abym odpowiadała wam na pytania, nawet te, z zapytaniem, co mam na zad. dom. ( Karcia:) ), lub np. gdy chcecie o coś zapytać jakiegoś bohatera... albo po prostu zwyczajnie ze mną pogadać:) ( psycholog Natka melduje się na służbę ;) ).Ważne jest, żebyście pod wysłanym e - mailem podpisali chociaż imię, oraz napisali, czy was znam, czy nie:P

OTO MÓJ E - MAIL: natka99.blogerka@gazeta.pl

 Więc śmiało do mnie piszcie, i... spokojnie, ja nie gryzę, jakby coś:D A e - maila, stworzyłam specjalnie dla was moi wy Natictioners<3333333
WAŻNE: W KOMENTARZACH PROSZĘ O NAPISANIE MI, CO SĄDZICIE O MOIM POMYŚLE, I CZY JEST JAKIŚ SENS TEGO E - MAILA, BO JEŚLI NIE, TO PO PROSTU GO USUNĘ!!!:)
Chciałabym pierwszego maila dostać jeszcze dzisiaj, tak że... bierzcie się za pisanie:)<3:*

Po drugie piszę tego posta, bo moja siostra chciała, żebym coś o niej napisała..., więc piszę: COŚ :D

Po trzecie: chapter number 11, jest już napisany, czeka na te wymęczone 15 komentów...:I Echch...

Po czwarte: strasznie lubię z wami pisać, i przy okazji dzięki za wspaniałe komentarze<3333 Lovciam was wszystkich:******

Po piąte: pozdrowionka dla osoby, która napisała comment number 11, gdyż ponieważ jest świetny:) Moja siostra, jak mi nie wparowała do pokoju w tamtym momencie... ale ten fragment z życia pominę.... :) Moje 2 koleżanki/ przyjaciółki ( czyt. Karcia i " koleżanka z warkoczem " kazały mi się dowiedzieć, czy pisał to jakiś chłopak, czy po prostu, któraś z was odgrywa się za ten mój " żart ". Echch... co ja z nimi mam.... Ale jak obiecałam, tak zrobiłam:)

Po szóste: jestem okropna, ale pochwalę się: w piątek będę miała swoje PIERWSZE ZAJĘCIA Z GITARYYY ( !!!! ) , i cieszę się jak jakaś nadpobudliwa wiewiórka po wypiciu kawy....:P Od dzisiaj przestaję oglądać z bratem bajki, bo moje porównania... bezcenne...:)

I... to chyba tyle, nie będę was już więcej zamęczać;)
Do zobaczenia ( mam nadzieję, że szybko, i w e - mailach:) ):
Natka99<3



poniedziałek, 7 października 2013

SPROSTOWANIE!

ŻARTOWAŁAM Z TYM, ŻE KOŃCZĘ TEGO BLOGA!!!! To był żart, zrobiony mojej " kochanej " siostrzyczce, i Ani!!! Napisałam to pod rozdziałem, ale wy chyba tego nie zauważyliście!!!
Jest mi trochę przykro z tego powodu, bo mam wrażenie, że nie czytacie mojego bloga do końca:(
Dlatego następnym razem proooooszę przeczytać posta do KOŃCA!!!:) Tak, żęby później nie było żadnych nieporozumień;)

A, tak swoją drogą, to że pomyśleliście, że naprawdę kończę bloga.... jej ten żart serio mi się udał:D
PAMIĘTAJCIE ( !!!!! ):
15 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ W TEN PIĄTEK!!!
10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ W BLIŻEJ NIEOKREŚLONEJ PRZYSZŁOŚCI!!!
 
Do zobaczenia wkrótce:
Natka99<3

piątek, 4 października 2013

Rozdział 10 cz. 2

Na samym początku chciałabym was bardzo przeprosić, za to co zaraz przeczytacie,         a mianowicie: TEN ROZDZIAŁ JEST OSTATNIM ROZDZIAŁEM TEGO BLOGA!!! Jeszcze raz strasznie was przepraszam, ale mam za dużo obowiązków, i nie mam kiedy dodawać rozdziałów, a poza tym strasznie mnie zdołowała liczba komentarzy i mam wrażenie, że nikt już tego nie czyta:(
Ale mimo wszystko zapraszam was na jeszcze jeden rozdział, który napisałam z całego serca:) Mam nadzieję, że się spodoba:D
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Music: KLIK


                                                  The sun goes down
                                                             The stars come out
                                                             And all that counts
                                                             Is here and now
                                                             My universe will never be the same
                                                             I'm glad you came*



Stałyśmy przed motelikiem, gdzie miałyśmy zarezerwowane pokoje. Wynajęli nam je rodzice Victorii, a moi i Nicole nie mieli nic przeciwko, więc jesteśmy, gdzie jesteśmy.
Z zewnątrz to wygląda całkiem nieźle. 
Zadzwoniłyśmy do drzwi i czekałyśmy, aż ktoś nam otworzy. Po chwili w progu ukazał się pięknooki chłopak. Na jego twarzy natychmiast pojawił się uśmiech. Przewróciłam oczami i pokazłam mu karteczkę z adresem, pod który miałyśmy przyjechać.
- Czy wiesz może, gdzie znajduje się ten oto budynek? - zapytałam. Chłopak popatrzył na karteczkę, a potem na nas.
- Mhm... - powiedział i pokiwał głową. - A wy jesteście?
- Nieważne... Po prostu chcemy wiedzieć, gdzie mamy się udać... - mruknęłam.
- Ale wy jesteście pod dobrym adresem! Czekajcie, zaraz  zawołam rodziców! Oni was zameldują. - powiedział i wszedł do budynku. " No ładnie " - pomyślałam. I w tym momencie zrobiłam najgłupszą rzecz, jaką mogłam zrobić. Już chciałam wchodzić tam, by się rozejrzeć, gdy o mało nie zderzyłam się, z jakąś kobietą przy kości, w średnim wieku.
- Prze..., prze... praszam... - wydukałam i wycofałam się do dziewczyn.
- Oj tam, oj tam, przecież nic złego się nie stało. - powiedziała kobieta, i uśmiechnęła się. - Nazywam się Elisabeth Norton, i razem z mężem jesteśmy właścicielami tego pensjonatu. A panienki mają rezerwację na nazwisko...? - zapytała, cały czas się uśmiechając.
- Blues! - wykrzyknęła Vicki.
- Blues, Blues - szeptała kobieta, szukając czegoś w swoim notatniku. - A tak, Blues! - powiedziała, nagle olśniona swoim znaleziskiem. - Zapraszam do środka, pokażę wam wasze pokoje. - uśmiechnęła się, i wpuściła nas do środka.

Jej! Wnętrze było takie przytulne, na kanapie, chyba w salonie siedziało kilka dziewczyn. Po chwili z jakiegoś pokoju wybiegło kilkoro małych brzdąców. Było trochę głośno, ale za to bardzo rodzinnie. Zapłaciłyśmy to, co było trzeba, i dostałyśmy klucze do 2 pokoi. Ja pokój dzieliłam z Vicki, a Ash - z Nikki.
- Czujcie się, jak u ciebie w domu. - powiedziała uprzejmie. - No, a teraz nie będę wam przeszkadzać, bo chyba jesteście zmęczone podróżą. Dobrej nocy! - powiedziała, i zniknęła, na schodach. Uśmiechnęłam się pod nosem, i razem z Victorią skierowałyśmy się do naszego pokoju. Dziewczyny miały pokój zaraz obok naszego, więc nie było tak znowu źle. Nacisnęłam klamkę do drzwi, i po chwili ujrzałam TEGO idiotę, który nam otworzył.
- Eee... - powiedziałam, unosząc jedną brew do góry.
- A! Wy już tutaj...?! Przebrałem wam pościel, i trochę tu ogarnąłem, coś za szybko uwinęłyście się z zameldowaniem.
- Aha... - powiedziałam z wyraźną nutką zwątpienia w głosie.
- A poza tym, to spodziewaliśmy się was dopiero jutro..., tak więc, nic nie było jeszcze gotowe.... Rany, zdajecie sobie sprawę, która godzina?! - kontynuował.
- Bez przesady, na pewno nie jest tak późno... - powiedziałam, i wyciągnęłam z kieszeni telefon. - Jejku! - krzyknęłam, widząc, która była godzina. Zrobiło mi się trochę głupio, bo było dobrze po północy. - Sorry..., samolot... nam się trochę opuźnił... i straciłyśmy rachubę czasu... - próbowałam wybrnąć z niezręcznej sytuacji.
- Spoko, i tak nudziłem się, fajnie, że jest co robić... A tak w ogóle, to jestem Jake Norton... - powiedział i wyciągnął rękę w naszą stronę. Lekko i niepewnie przygryzłam dolną wargę, na co on się zaśmiał. - Nie bój się mnie! Nie gryzę! Jestem synem kierowników, raczej nie opłacałoby mi się uprzykrzać wam życia! - zaśmiał się, więc lekko potrząsnęłam jego ręką, i mruknęłam:
- Jessica Evans...
- Miło poznać Jessica! - potem zapoznał się z Vicki, życzył nam dobrej nocy, i wyszedł.

Położyłam walizkę na jednym z łóżek, i zaczełam rozpakowywać rzeczy. Nagle zauważyłam jakieś drzwi po drugiej stronie pomieszczenia, i ja jak to ja, stwierdziłam, że muszę zobaczyć, co się za nimi kryje. Już podeszłam do drzwi, gdy nagle szybko się otworzyły. Razem z Victorią, zaczęłyśmy krzyczeć. Osobniki po drugiej stronie też zaczęły się wydzierać. Po chwili zobaczyłam, że ci " włamywacze ", to... moja kuzynka i Nicole... Wszystkie zaczęłyśmy się śmiać, jak jakieś idiotki. Ale dla " bezpieczeństwa ", postanowiłyśmy zostawić je otwarte, w razie czegoś, to będzie się można szybko skontaktować.
Kiedy wszystko się wyjaśniło, dziewczyny poszły do siebie, i wszystkie skończyłyśmy wypakowywanie. Umówiłyśmy się, że Vicki weźmie pierwsza prysznic, a po niej - ja.

Podczas, kiedy ona zajmowała łazienkę, a ja rozglądnęłam się po naszym pokoju ( ten z dwoma łóżkami, pomarańczowe narzuty, stolik ). Barwy ścian idealnie ze sobą współgrały, a pomarańczowe dodatki, i duża ilość przytulnych poduszek sprawiała, że się uśmiechałam. Osoba, która go zaaranżowała, miała naprawdę dobry gust.
Nim się zorientowałam, Vicki już wyszła, i łazienka( ta czwarta, zielona ) należała teraz do mnie. Wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w słodką piżamkę, po czym z uśmiechem na ustach usnęłam.



                                                  * Słońce zachodzi
                                                                 Gwiazdy się pojawiają
                                                                 wszystko, co się liczy
                                                                 Jest tu i teraz

                                                                 Mój wszechświat nigdy nie będzie taki sam   
                                                                Cieszę się, że przyszłaś
                                                               
                                                                ( The Wanted " Glad You Came " )
                                                   



No i 2 część 10 rozdziału jest!!:) Może nie jest idealna, ale włożyłam w nią całe swoje serducho<3
Zapewne zauważyliście pewną zmianę, a mianowicie: gdybym dalej miała prowadzić bloga, to przed każdym rozdziałem, byłby fragm. piosenki:)
A teraz od razu przejdę do dedykacji ( żeby nie zapomnieć ), którą obiecałam już w środę:
" Dla mojej kochanej Karci, która pokazała mi, że na świecie są ludzie, przyjaciele, którzy zawsze cię rozśmieszą, mimotego, jak bardzo może być źle. Która ma pozytywnego bzika, i z którą na zastępstwie zawsze jest największy przylew:))) Która poleciła mojego bloga tak wielu osobom, że nawet nie zliczę<3 I, którą lovciam, za jej wrodzone zdolności do pakowania się w kłopoty;). "
A teraz z innej beczki: siedzę sobie w spokoju, piszę rozdział... a moja " cudowna " siostrunia, skacze ( bezczynnie ) po kanałach, aż tu nagle na esce tv: na miejscu pierwszym klip zespołu One Direction: Best Song Ever. Moja reakcja: poker face, omg, i kiwanie głową z niedowierzaniem, ku uciesze mojej przyjaciółki, która ich nienawidzi, i drugiej, która BES bardzo lubi:D Jakbyście widzieli w takich momentach minę mojego taty... bezcenne:P
Kocham was wszystkich, wiecie moi wy Natictioners????<33333333
Dlaczego ja zawsze wpakuję się w jakieś tarapaty??? Nie mam pojęcia, ale zawsze wtedy moje bff mają ze mnie ubaw po pachy... Nie no...:)


P.S. Żartowałam, blog zostaje, i będzie kontynuowany:) Po prostu chciałam nabrać siostrę, która wyglądała tak, jakby miała dostać zawał, albo popełnić na mnie morderstwo:) Biedna ja, jeszcze bym ucierpiała;) Ale... zakład, że jak moja Ania to czytałą, to się nabrała???:DDDD
Echch... 15 komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ W NASTĘPNY PIĄTEK
              10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ, ALE NIE WIEM, KIEDY
Do zobaczenia, i dobranoc:
Natka99