sobota, 3 sierpnia 2013

Rozdział 8

                                                        Ash

Jess zakochała się w Will'u! To pewne! Zachowuje się dziwnie, na samo wspomnienie jego imienia. Dlatego, odkąd ubłagałyśmy rodziców razem z Vicki i Nicole, bombarduję ją piosenkami tego zespołu. W sumie, to oczywiste, ale ona tego nie chce przyznać, mimo, że za każdym razem, kiedy leci jego zwrotka, to delikatnie uśmiecha się pod nosem, a gdy patrzę na nią pytającym wzrokiem, lub unoszę jedną brew do góry, ona tylko wzrusza ramionami i odchodzi. Podejrzane, prawda???

Dlatego ubłagałam rodziców, aby pojechać do Anglii. Oni są dla siebie stworzeni, tylko jeszcze o tym nie wiedzą... Ale zanim zacznie się mój plan połączenia tej dwójki, Will musi nam wyjaśnić, dlaczego tak się zachował. Znaczy się...ehh..., każdy może kogoś nie lubić, ale wydaje mi się, że nie o to, w tym chodzi, bo na początku był dla nas naprawdę miły, tylko po rozmowie z Kevin'em stał się, tak jakby zdołowany... Ciekawe...

Ale postanowiłam zadzwnić do Kevin'a, i wtajemniczyć go w swój plan. Błahahahaha, te gołąbeczki będą jeszcze razem, czy im się to podoba, czy nie, już moja w tym głowa...


                                                        Will

Odkąd Jess mi wybaczyła, było mi jakoś tak lżej na sercu. Po prostu, dziwnie jest żyć       z myślą, że osobę, której nawet nie znałeś, i nic ci nie zrobiła, potraktowałeś, jak, jak..., nawet brak mi słów. Zachowała się naprawdę w porządku, w przeciwieństwie do mnie.

Mijały dni, tygodnie, a ja, mimo wszystko, nie przestawałem o niej myśleć. Wręcz przeciwnie. Myślałem, o tym, jak nawiązać z nią kontakt, ale w głowie miałem kompletną pustkę. No, bo, jakbym nagle zadzwonił, co by sobie o mnie pomyślał: że ją nachodzę, czy coś? Ale ja musiałem, po prostu musiałem, usłyszeć jej dźwięczny głos. Tęskniłem, za nią, i prędzej, czy później musiałem się sam, przed sobą, do tego przyznać. Lubiłem ją. Nawet bardzo. Po prostu było w tej dziewczynie coś takiego, co nie pozwalało mi o niej zapomnieć. Darzyłem tą dziewczynę, bardzo głębokim uczuciem, którego nie rozumiałem, które po prostu mnie zaczynało przerastać. To uczucie było tym, którego nie czułem od bardzo dawna, tylko jeszcze nie wiedziałem co to jest.

Poczucie samotności nie odstępowało mnie na krok, mimo, że otaczało mnie mnóstwo ludzi. Czułem się po prostu zagubiony. To niezrozumienie mnie dobijało.
Cały czas, gdzie nie spojrzałem, przed oczami miałem JĄ. Nawet, kiedy chłopaki siedzieli w salonie i gadali, albo grali, miałem wrażenie, że zaraz ONA tu wejdzie, i usiądzie koło nas, dlatego rozglądałem się wtedy na wszystkie strony, z okruszyną nadziei, że się tu pojawi, a kiedy ktoś powie coś śmiesznego, albo uroczego, ona uśmiechnie się tym swoim słodkim i niewinnym uśmiechem, tak, jak tylko ona umie. Ale,mimo to wszystko zawsze do głosu dochodził też rozsądek, który uświadamiał mi, że to co było ( a przynajmniej ułamek tego, co było ), to..., to po prostu minęło nieodwracalnie, i już nie wróci.
Wiele razy miałem już nawet wsiąść w pierwszy lepszy samolot i do niej przylecieć, chociaż na chwilę, by po prostu ją ujrzeć. Ale to było nierealne: konerty, praca nad nowymi piosenkami... Ta tęsknota, powoli mnie dobijała.
Dlatego postanowiłem jeszcze więcej czasu spędzać na śpiewaniu, próbach, tworzeniu, byleby tylko o niej nie myśleć... Czy to coś dało? Albo odniosło jakiś skutek? Absolutnie nie! A! Skutek był, ale zupełnie odwrotny od zamierzonego. Przy każdej piosence, którą
śpiewłem, widziałem ją!!! Jej piękne oczy, malinowe usta, mały nosek, i TEN(!) uśmiech.
 
Chyba zacząłem popadać przez nią w obłęd... A może ja się po prostu zakochałem???
Nie! Ja nie mogłem się w niej zakochać! Bycie z nią było, co najmniej nierealne! Dlaczego: mieszkała na innym kontynencie! A poza tym media gdyby tylko wyczuły, że coś jest nie tak..., zniszczyłyby jej życie! Ehh..., życie gwiazdy, czasem ma swoje minusy...

Za swój cel obrałem zapomnienie. Miałem czyste sumienie, bo mi wybaczyła, i... znowu to robię: myślę o niej! A niech to!
Natychmiast poderwałem się z kanapy, na której siedziałem od dobrych 10 minut, gapiąc się w wyłączony telewizor, po czym wybrałem numer swojej byłej... Była jedyną osobą, która chwilowo przyszła mi do głowy, i która mogłaby, choć po części pomóc mi zapomnieć o... nieważne...
W słuchawce odezwała się znajoma piosenka, nic nie zmieniła, odkąd się spotykaliśmy. Ale dość tego myślenia...
Chwyciłem za okulary przeciwsłoneczne, i butelkę wody, po czym wyszedłem z domu.


                                                                      Jess

1 lipca! 1 lipca! Od kilku tygodni, wszystkie we cztery czekałyśmy na 1 lipca, a co się z tym wiąże: na ponowne spotkanie z Anglią. Nawet mi udzieliło się to wariactwo na punkcie wyjazdu na wakacje. Miałyśmy opuścić nasz kraj, dom, przyjaciół, na półtorej miesiąca!!! A mówiąc przyjaciół, mam na myśli Jay'a, którego zostawiamy samego na tak długi okres czasu... Trochę go szkoda, ale co poradzić... To będą nasze babskie wakacje:) Ale, mimo wszystko... nie powinnyśmy go zostawiać. Ale mniejsza, o to....

Walizki spakowane, i wszystko dopięte na ostatni guzik. Umówiłyśmy się wszystkie pod domem Vicki, i stamtąd odwieźć nas na lotnisko miał jej starszy brat - Eric. Jest spoko, może trochę nieogarnięty - ale spoko. Starałam się, by uśmiech w ogóle nie schodził mi z twarzy. Nie chciałam zawieść dziewczyn, które sporo napracowały się nad tym, by uzyskać zgodę na ten wyjazd.
Znaczy, jest super, naprawdę, gdyby nie jeden mały szczegół, a mianowicie: Jay.
Od czasu, jego SZCZEREGO WYZNANIA, prawie w ogóle ze sobą nie rozmawialiśmy, chociaż to, że zostawiamy go w Stanach, a same wyjeżdżamy sobie do Anglii, też zrobiło swoje...

Brakowało mi jego zwariowanego śmiechu, jego złocistej czupryny, sterczącej na wszystkie strony... Chciałam, żeby wszystko było, jak dawniej, przed moim wyjazdem do Anglii, znaczy... bardzo polubiłam chłopaków, a Will'a i Cole'a szczególnie..., ale..., ale, no właśnie ale, co?! - Liczyłam, że do końca życia będę żyć w tej cudownej nieświadomości?! Tym bardziej, że w Jay'u, od dawna podkochuje się Vicki. Nie zrobiłabym jej takiego świństwa, nigdy!
To ona pierwsza ( po Ash, która zawsze starała mi się pomagać i wspierać ), wyciągnęła do mnie pomocną dłoń. Jestem jej za to po prostu wdzięczna. Gdyby nie ona, to nie wiem, co by ze mną było. To ona namówiła Nikki i Jay'a, żebym dołączyła do ich paczki ( Ash, była w niej już wcześniej, ona to potrafi się zaprzyjaźnić, dosłownie z każdym ). Na początku, nie było łatwo, i wiedziałam o tym: oni byli otwarci, wiecznie uśmiechnięci, niczym się nie przejmowali. Ja byłam inna: cicha, zamknięta w sobie, chorobliwie nieśmiała, bałam się wszystkiego i wszystkich. Z początku nie mogli się do mnie przekonać, byli wredni i oschli. Ja też nie pałałam do nich sympatią.  Oni za bardzo się wyróżniali, a ja wolałam pozostać w cieniu. Z czasem coś się zmieniło: stali się wobec mnie wyrozumiali, dali mi więcej czasu, na odnalezienie się, w tej nowej sytuacji. I to poskutkowało: częściej się uśmiechałam, powoli stawałam się taka, jak oni. Oni też zaczęli jakoś mnie zauważać. Nikki często zabierała mnie na zakupy, na różne słodkości do " Margaret ", często siedziałyśmy przy fontannie i gadałyśmy do późnego wieczora. A Jay stosował zupełnie inną taktykę, jeśłi tak można to nazwać: często przynosił mi kwiatki ( dzięki czemu grządki przed szkołą świeciły pustkami ), zabierał mnie na pikniki, i długie spacery. Mówiłam mu o rzeczach, których nie powiedziałabym nikomu innemu, najróżniejszych bzdurach, kompletnie bez sensu. Czasem też potrafiłam cały wieczór wypłakiwać się na jego ramieniu. Nic wtedy nie mówił. Po prostu był, i to mi w zupełności wystarczyło. Rozumieliśmy się bez słów. Słowa są przyczyną większości nieporozumień! Natomiast Victoria była dla mnie, jak starsza siostra, opiekowała się mną, i broniła, w razie zagrożenia. Z czasem wszyscy się ze sobą zżyliśmy, i naprawdę zaprzyjaźniliśmy. Raz nawet zgłosili mnie do konkursu talentów, za co szczerze miałam ochotę ich zabić. Jay i Vicki siłą wnosili mnie na scenę. Wyglądać musiało to naprawdę zabawnie, ale mi nie było wtedy do śmiechu. Nogi mi się trzęsły, dłonie spociły, i miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Ale muszę im przyznać, że opłacało się: zajęłam 2 miejsce!!! Dziwne, nie?!
- Jess! Jess!!! - z przemyśleń wyrwał mnie głos mojej kuzynki.
- Co? - odpowiedziałam zamyślona.
- Jesteś jeszcze, na tym świecie??? - zapytała z kpiącym uśmieszkiem. Już miałam jej coś powiedzieć, gdy usłyszałam dobrze znany mi głos:
- Jess! Jess!!! - wygląda na to, że dzisiaj jest dzień krzyczenia na biedną Jessicę Evans.


                                                             Jay

Postanowiłem działać! I to na całej linii! Nie pozwolę, by ta przyjaźń zakończyła się, i to w taki upokarzający sposób. Muszę z nią poromawiać. Tak na spokojnie. Muszę wyjaśnić. Nie wiem, co powim. Może naściemniamm, że było to po prostu, jakieś nieporozumienie, czy coś takiego ( do czego to doszło, w tym świecie?! ). Po prostu, za bardzo się pośpieszyłem. Małe kroczki, pamiętaj Jay - małe kroczki.

Podobała mi się, odkąd sięgam pamięcią. Była taka INNA! Inna będzie chyba najlepszym określeniem. Nie szła, za modą panującą. Była sobą. Inną, zamyśloną, nieobecną - SOBĄ. Dziwną..., ale sobą. I to w niej było takie niesamowite. Była odludkiem, typem samotnika, ale zmieniliśmy ją.
Zapytany, czy coś do niej czuję, odpowiedziałbym: tak, zdecydowanie. Od jak dawna: odkąd tylko sięgam pamięcią.
Nie latała koło mnie, i nie robiła maślanych oczu na każdej przerwie, jak większość dziewczyn. Nigdy nie popatrzyła na mnie w TEN sposób. Traktowała mnie, jak brata, najlepszego przyjaciela, ale nikogo więcej. Przeszkadzało mi to, nie ukrywam. Często zastanawiałem się, co by było, gdyby...
Dlatego muszę DZIAŁAĆ, i to natychmiast.

Szybko wsunąłem na siebie dżinsy, na ręce włożyłem koszulę, i wybiegłem z domu...


                                                            Jess

Jay krzyczał, żebym jeszcze nie wsiadała do samochodu. Otworzyłam buzię ze zdziwienia..., był ostatnią osobą, której TERAZ się spodziewałam!!!

Kiedy na niego patrzyłam, chciało mi się śmiać. Dlaczego??? Miał koszulę zapiętą na złe guziki. Zapomniał paska do spodni, i musiał łapać je w locie, a kiedy biegł, potykał się o rozwiązane sznurówki od butów.
W końcu dobiegł do mnie i wydyszał:
- Rany, na piechotę, do Victorii, mam strasznie daleko!
- Jay, co ty...? - zapytała zdziwiona, nic nie rozumiejąca Vicki.
- Jessico, możemyporozmawiać? - powiedział, i zrobił błagalną minkę. Nienawidziłam, kiedy mówił do mnie, używając mojego pełnego imienia.
- Yyy... - zdołałam wydukać, przepraszająco patrząc się w stronę zrezygnowanej Vi.
- Idźcie! - westchnęła Victoria. - Ale daję wam 10 minut, a potem odjeżdżamy bez ciebie, panno Evans! - wymusiła uśmiech, a potem, dała znak ręką, żebyśmy już szli. Chłopak delikatnie chwycił mój łokieć, i pociągnął w stronę małej rzeczki. Usiedliśmy na murku, i przez chwilę, która dłużyła się w nieskończoność, nikt nic nie mówił. Ja podziwiałam swoje przetarte trampki, a on obserwował coś w oddali, nie dociekałam, co.
- Jay... - odezwałam się w pewnym momencie, przerywając ciszę, i dławiąc śmiech. - Czy pomieszczenie, w którym się ubierałeś, miało lustro? - zapytałam.
- Raczej tak, a co... - zapytał, i popatrzył się na siebie. - O rany! - jęknął, i przejechał ręką p twarzy, w geście TAKIEGO! wstydu. Roześmiałam się, i zaczęłam przepinać guziki jego koszuli, na swoje miejsce. Nie zwracałam uwagi, na to, jak blisko niego się znajdowałam. Był dla mnie, jak brat. W pewnym momencie chłopak delikatnie przejechał kciukiem, po moim policzku,
- Jess... - powiedział zmieszany chłopak.
- Jay, nie! - powiedziałem stanowczo, delikatnie zdejmując jego dłoń chłopaka z mojego policzka.
- Jess, przepraszam. - wyszeptał chłopak ze łzami w oczach. Nie lubiłam, kiedy był smutny. - Nie powinienem był... - powiedział niemalże bezgłośnie.
- To nie, o to chodzi... - mruknęłam. - Po prostu Vic...
- Wiem!
- To czemu to robisz? Wiesz, że ją ranisz?! To nie jest wobec niej w porządku!
- Jess, co ja na to poradzę? Nie mam na to wpływu! Ale ona wie, że... no wiesz...
- Nie, nie wiem! - wkurzyłam się.
- Zresztą, nie po to tu przyszedłem. Chciałem się dowiedzieć, czy... ekhem... istnieje cień szansy, że coś do mnie czujesz... - powiedział, i popatrzył na mnie, wzrokiem tego kota, ze Shrek'a.


 
 
 
- Jay, proszę cię...
- Jess, ale ja muszę wiedzieć! - powiedział, obejmując moje dłonie.
- Nie... nie wiem... Sama nie wiem... - wydukałam patrząc na nasze ręce.
- Jess... - wyszeptał. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Liczył, że powiem, tak, lub, nie. A ja nie powiedziałammu nic. Ale co miałam powiedzieć? Nie jestem jakąś pustą idiotką, która flirtuje z wszystkimi facetami, i jeszcze rani przyjaciółkę. - Vic, ona..., to ona mi poradziła, żebym powiedział, co czuję... Czy, myślisz, że byłbym na tyle odważny, żeby się do tego przed tobą przyznać?! Wątpię! - zdziwiły mnie jego słowa. Victoria?! Ona... Jej... Niespodziewany zwrot akcji... W sumie, to w jej stylu... Szczęście przyjaciół nad własne.
Po chwili chłopak uniósł mój podbródek, i delikatnie mnie pocałował. To było... dziwne... Dziwnie było całować się z najlepszym przyjacielem... Ale..., mimo wszystko, podobało mi się! I to z tego wszystkiego było najdziwniejsze!





Tuuuuutuurruuuruuu!!!! Mamy chapter eight!!!;) Jak wam się podoba??? Pisałam go i zakończyłam go póżno w nocy, gdyż jutro wyjeżdżam ( znowu:) ), i chciałam, żebyście mieli ci czytać<3
Przepraszam, że rozdział tak póżno, ale byłam na wakacjach, i nie za bardzo miałam dostęp do internetu:( A tak w ogóle, to ( trochę spóźnione ):

Najserdeczniejsze pozdrowienia z upalnej, słonecznej, i pełnej przystojnych facetów ( ;) ): Turcji<33333333333

Rozdział chciałam wam dodać ze względu na moje imieniny, które niedawno obchodziłam:) Taki prezent dla was<33333
Co do ankiety: to ona była, po to, żeby na niej głosować, a nie w komentarzach, bo ja mam problemy z podliczeniem tego wszystkiego:I Hmmm... Ale mimo wszystko głosy zostały podliczone i Jess powinna być z :
Will'em- 46 głosów!!!!
Cole'm- 35 głosów!!!
Jay'em-23 głosy!!

A teraz rysunek ( przepraszam, że taki beznadziejny:( ):


( Rysunek, w rzeczywistości wygląda trochę inaczej, ale mój skaner... jest " trochę " kiepski:( )

A właśnie: mam tu jakieś Directioner??? Chętnie sobie z nimi pogadam:)
Czekacie na 30 sierpnia? Ja z niecierpliwością!;)<3333333
35 komentarzy - NOWY ROZDZIAŁ!!!<3333
Aha, zapomniałabym...., dedykacja:
" Mojej kochanej siostrzyczce, która wprowadza wszystkie poprawki do tego bloga:), która w ogóle podsunęła mi pomysł z pisaniem ( więc jej podziękujcie za moje wypociny;) ), i która od nowa natchnęła mnie na tego bloga, dzięki niej, mój pomysł na niego jest trochę odświeżony, ale mam nadzieję, że równie ciekawy. Gdyby nie ona, która łaziła za mną, i ględziła, żębym napisała to opowiadanie, pewnie nie byłoby Natki99<33333 "

Oczywiście nowa ankieta pojawi się. Proszę o uzasadnienie wybranej odpowiedzi:) To wiele dla mnie znaczy:)
Do zobaczenia:
Natka99<3

6 komentarzy:

  1. Super rozdział. Kot ze shreka jeszcze lepszy. Hahaha... Czekam na next`a

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział , wszystkiego naj naj lepszego z okazji imienin !!!!!!!!!!!! <3 Kochamy Cię Natkoooo . . . !!! <3 Kot wymiata poprostu , zresztą tak jak ten rozdział :) Zarąbisty rysunek :**** Aha i siostro Natki < anonimku > :** DZIĘKUJEMY !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Fani NATKI Dziękujemy za nowy , super rozdział , życzymy udanych wakacji w TURCJI <33 Czekamy na następny rozdział <333 Liczymy , że do niego też narysujesz jakiś obrazek < ten , ktr narysowałaś jest śliczny m , masz WIELKI TALENT > <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Aha i oddajemy 37 GŁOSÓW NA JESS < PRZEŻYWA SUPER PZRYGODY , JEST BOHATERKĄ TEGO OPOWIADANIA , JEST ŚWIETNĄ PRZYJACIÓŁKĄ , NIESAMOWITĄ OSOBĄ , KOCHA ŚWIAT I ŻYCIE , OPTYMISTKA , KOCHANA OSOBA , TAK JAK TY <3333 NA ASH ODDAJEMY 28 GŁOSÓW < JEST ŚWIETNA , MA SUPER STYLÓWE , CHWILAMI PODTRZYMUJE JESS NA DUCHU , ZARAŻA WSZYSTKICH SWOJĄ ŚWIETNĄ ENERGIĄ , MYŚLIMU , ŻE JEST UTOŻSAMIONA Z TWOJĄ SIOSTRĄ , KTR NAMÓWIŁA CIĘ DO PISANIA :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Siostro Natki , serdecznie DZIĘKUJEMY !!! <333 Natko powinnaś wiedziec , że mamy w Opolu zjazd Twoich fanów , narazie są tam tylko nasi przyjaciele , wszyscy się znają , ale jest tam nas aż 68 osób wraz z opiekunami :D Kochamy Cię - Twoi wierni fani - NATICTIONERS :*** życzymy udanych i szczęśliwych wakacji w Turcji <3 :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ps. mamy tu tylko 1 komputer z netem , więc nie możemy głosować obok rozdziału <więc nasze głosy są w komencie powyżej ( w 3 od góry ) , za to baaardzo przepraszamy :( JESTEŚ SUPER - NATICTIONERS <3333

    OdpowiedzUsuń
  6. suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń