Siedząc w samochodzie, który miał nas zawieść na lotnisko, rozmyślałam o tym, co wydarzyło się kilka minut wcześniej, i czy podjęłam dobrą decyzję.
No dobra, podsumowując:
Właśnie pocałował mnie mój najlepszy przyjaciel, i co najgorsze: to mi się podobało!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chłopak po chwili odsunął się ode mnie i spuścił wzrok, a ja? Ja nie byłam w stanie wykonać jakiegokolwiek ruchu! Świetnie, Jessica! Oby tak dalej!
- Jess, ja... - wyszeptał Jay, który chyba próbował zebrać i poukładać wszystkie wydarzenia ostatnich sekund.
- Hm? - zapytałam, w tym czasie próbując wyrwać się z zamyślenia, co nie wychodziło mi najlepiej. Teraz czas na chwilę szczerości: jak mam się zachować wobec chłopaka, który dopiero co mnie pocałował, i wyznał mi miłość?! Chłopaka, za którym szaleją prawie wszystkie dziewczyny z naszej szkoły, i nie tylko?! Chłopaka, w którym od niedawna się zakochałam?! Chłopaka, w którym podkochuje się Vic?! Chłopaka, do którego uczucie zdusiłam w sobie, ze względu na przyjaciółkę, a teraz ono wydostało się na zewnątz , ze zdwojoną siłą?! OGARNIJ SIĘ JESS, I MYŚL LOGICZNIE!!! Z chęcią, z przemiłą chęcią, tylko jak?! Przez całe swoje życie unikałam chłopaków, jak ognia, a teraz co?! Co się stało z tą odporną i nieugiętą Jess?! Co stało się z dziewczyną, która miała gdzieś chłopaków, którzy bezczelnie próbowali ją poderwać?! JA NIE MAM POJECIA!!!
Ale, całując się z nim wróciło, to piękne wspomnienie, które za wszelką cenę starałam się od siebie odgonić. Które zamiast uciec ode mnie, schowało się w najciemniejszym zakamarku mojego serca, i dzisiaj postanowiło dać o sobie znać! Niestety! Pamiętałam, to, co wtedy się wydarzyło! Aż za dobrze! Działo się to 25.05.2011r., do końca życia ten dzień będzie dla mnie przeklętym. Nie tyle przeze mnie, co przez los...
25.05.2011r. ( 2 lata wstecz )
Ten dzień, był wyjątkowo upalny i słoneczny. Dwójka nastolatków siedziła na łące. Śmiali się i bawili. Ten dzień na pewno mogli zaliczyć do udanych. Był weekend, więc nie musieli martwić się szkołą, obowiązkami. Zresztą wtedy nie liczyło się dla nich nic, oprócz nich samych. On i Ona... Ona i On... Było tak pięknie, tak uroczo. Biegali, wśród wysokich traw, próbując nawzajem się dogonić. W pewnym momencie On ją łapie, podnosi do góry , i obkręca wokół własnej osi.
Są szczęśliwi... Tak, z pewnością można stwierdzić, że są szczęśliwi. Dziewczyna dławiąc się śmiechem, krzyczy, żeby postawił ją na ziemię. Po dłuższej chwili dotyka ziemi, swoimi bosymi stopami, chłopak przysuwa się do niej, i delikatnie całuje ją w czoło. Chwyta za jej drobną rękę, splatając ich palce. Ona z trudem usiłuje powstrzymać uśmiech, który zawsze gdy jest przy nim rozświetla jej niewinną twarzyczkę. On nawet nie próbuje go powstrzymać. Po co udawać, że nie jest szczęśliwy. Wybuchł niepohamowanym i zaraźliwym śmiechem, po chwili oboje się śmieją. Dziewczyna podchodzi do chłopaka i po prostu się do niego przytula. Po chwili zaczynają iść przed siebie... Nie iść, biec... Biegną, aż dobiegają do klifu, z którego roztaczają się piękne widoki. Siadają na skraju, i patrzą przed siebie. Ona opiera głowę na jego ramieniu, a on obejmuje ją swoją ręką, i szepta jej na ucho dwa urocze słowa, które są najpiękniejszymi, jakie w życiu usłyszała: " kocham cię ". Dziewczyna podnosi wzrok, i patrzy prosto w jego piękne, błękitne oczy. Po chwili delikatnie go całuje.
- Póki jesteśmy razem, możemy wszystko... - wyszeptał, i mocno ją do siebie przytulił.
To zdecydowanie był najcudowniejszy dzień w ich życiu. Niestety nic nie trwa wiecznie...
Uśmiechnęłam się pod nosem na myśl o tym wspomnieniu, w tym samym momencie, po moim policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybkim ruchem starłam, jednocześnie potrząsając głową, by odgonić te fakty z przeszłości, które uwielbiałam, a zarazem nienawidziłam. Jay podniósł swój wzrok, i z troską patrzył mi w oczy, które teraz były puste, zimne, niewyrażające żadnego, absolutnie żadnego uczucia. Ciałem byłam tu, ale myślami - gdzieś daleko. Myślicie, że płakałam, bo
26.05.2011r. ( dzień później )
Dziewczyna obudziła się z uśmiechem na twarzy. Promienie słoneczne oświetlały jej wesołą i żywą twarz. Była szczęśliwa na wspomnienie wczorajszego popołudnia.
Dzień zapowiadał się naprawdę wspaniale. Czy to jednak nie miało być tylko złudzenie? Niewiedziała.
Nieczego nieświadoma ubrała swoje ukochane jeansy, i czarną bluzkę na ramiączkach. Po śniadaniu zamierzała zadzwonić do Niego, i wyjść na miasto. Podśpiewując zeszła na dół. Kiedy tylko przekroczyła próg kuchni, uderzyło ją to okropne uczucie nienaturalnej ciszy, co nigdy w tym domu się nie zdarzało. Zawsze w nim pełno było śmiechu, życia, tej pozytywnej energii. Nie rozumiała, co się stało, ale już wiedziała, że nic dobrego. Spojrzała na rodziców, i kuzynkę, którzy siedzieli przy stole, i bez konkretnego powodu patrzyli się w dowolnie wyznaczony przez siebie punkt. Kiedy usłyszeli kroki, jak na zawołanie obrócili się w jej stronę.
- Co jest? - zapytała roześmiana. - Myślałam, że coś wam się stało! Ta cisza jest nienaturalna! Ale nie ważne! Zrobię sobie tosta, i zaraz wychodzę, ale najpierw zadzwonię do Zack'a, czy ma dzisiaj czas wyjść ze mną na...
- Poczekaj, kochanie! - jej wesołe plany, przerwała mama, która delikatnie wysunęła telefon z jej chudej ręki.
- Czemu, coś się stało? Ktoś umarł? - roześmiała się, chociaż w tym momencie nie było jej do śmiechu. - Mamo...
- Usiądź córciu. - powiedziała kobieta, ręką wskazując na krzesło, które stało po przeciwnej stronie stolika.
- Nie, powiedz, o co ci chodzi! Czemu wszyscy jesteście zapłakani i smutni?! - krzyknęła nic nie rozumiejąc. Rzeczywiście, Jej mama była cała czerwona i spuchnięta od łez, które w tamtej chwili dzielnie powstrzymywała. Jej tata, był cały blady, i miał kamienny wyraz twarzy, a Ashley siedziała mu na kolanach po cichu roniąc kolejne łzy, i mocząc jego zawsze wyprasowaną koszulę.
- Kochanie, on... To znaczy, Zack..., ehh... zaginął. Nikt nie wie, co się z nim stało. Nie wiedzą, czy uciekł, czy go porwano, czy chociażby jeszcze żyje... - z każdym słowem kobiety, po Jej policzkach spływały kolejne, ciężkie, jak ołów - łzy, a Jej ciało całe się trzęsło. - Policja od rana go szuka, ale bez skutku. Znaleziono tylko list zaadresowany do ciebie... Jeszcze nie wysłany... Pomyślałam, że chcesz go...
- Co?! Kłamiesz!!! Wszyscy kłamiecie!!! Zack nie zaginął!!! Zaraz tu wejdzie, i zacznie gonić zdezorientowaną Ash!!! - nie dokończyła, gdyż szloch przejął całe jej ciało. Nie mogąc znieść spojrzeń członków rodziny, dziewczyna wyrywa list, i szybko wbiega do pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Osunęła się na podłogę, i zaczęła płakać.
Osoba, najważniejsza osoba w Jej życiu, tak nagle odeszła, nie podając żadnego konkretnego powodu!
Kiedy uspokoiła się na tyle, żeby odzyskać widoczność, z powodu łez, szybkim ruchem rozwinęła niewielki świstek papieru:
" Droga Jess ( nie jest to zbyt oficjalne? ),
Piszę ten list, ponieważ czuję, że dzieje się coś niedobrego, nie wiem jeszcze co, ale
napewno nic fajnego.
Rodzice wieczorem wyszli, zostawiając rodzeństwo pod moją opieką. Od tego czasu
mam wrażenie, że cały nasz dom jest przez kogoś obserwowany. Zupełnie, jak w jakimś horrorze ( a wiesz jak ich nienawidzę ). I rzeczywiście: po drugiej stronie ulicy, stoi jakaś czarna terenówka, ale jest zbyt ciemno, żeby cokolwiek innego dojrzeć. W tym momencie czuję, jak wali mi serce, i pocą mi się dłonie. Kazałem rodzeństwu wejść na strych, i tam się schować. Mam nadzieję, że dobrze zrobiłem. Sam pobiegłem do swojego pokoju, aby dokończyć pisać list. Słyszę, jak drzwi wejściowe się otwierają. Boję się, nawet nie wiesz, jak bardzo!!! Wchodzą po schodach!
Zanim mnie dorwą, chcę, żebyś wiedziała, że bardzo, bardzo Cię kocham Jess. Nigdy nie przestałem, i nigdy nie przestanę.
Na zawsze Twój,
Zack "
Pamiętam tą całą sytuację, jakby to było wczoraj. Po co on pisał ten list?! Mógł się uratować!!! Nie zrobił tego!!! Nienawidzę go za to, jak postąpił. Pamiętam, jak było mi ciężko... Jak musiałam ułożyć sobie życie od nowa... Nie dałabym rady, gdyby nie wsparcie i pomoc przyjaciół. Ale nawet im nie pokazałam tego listu. NIGDY.
- Jess... - słyszę współczujący głos Jay'a, lecz wydaje się on taki daleki, inny.
- Jay... - zdołałam wyszeptać, po czym wybuchłam płaczem. Czułam, jak chłopak przytula mnie do siebie. Nie chciałam wspominać, nie chciałam. Musiałam go usunąć z pamięci, ale nie umiałam. Nikt nie dawał mu szansy na to, że jeszcze żyje, w końcu ja sama straciłam nadzieję na to.
- Nie płacz, Jess... - szeptał chłopak, delikatnie przeczesując moje włosy swoimi palcami. Popatrzyłam na niego swoimi pełnymi smutku i łez oczami.
To, co później się stało... Sama nie wiem...
- Kocham cię, Jay... - szepnęłam, szlochając. - I nie chcę cię stracić. Nie chcę, żeby z tobą było tak, jak z Nim...
- Jess..., wow..., ty... mnie kochasz? - zapytał, nie mogąc się w tym wszystkim połapać. Spuściłam głowę, było mi wstyd, ale jednocześnie poczułam ulgę, że wreszcie mu to powiedziałam.
- Co za różnica?! - mruknęłam cicho. - Skoro, z tobą może być tak, jak z Zack'iem! Też coś ci się stanie, i zostanę sama! Całkiem sama! - dokończyłam spkojnie.
- Nic mi nie będzie... - powiedział po chwili namysłu. - Obiecuję... A poza tym, Jess, nie jesteś sama, i nigdy nie będziesz! Masz tylu przyjaciół, prawdziwych przyjaciół, którzy nigdy cię nie opuszczą!
- Dzięki Jay, jesteś super!
- Wiem! - roześmiał się, z czym ja też. - Ale też musisz mi coś obiecać, tak jak ja obiecałem tobie... - powiedział i zaczerwienił się.
- No słucham, co takiego chce ode mnie pan Patterson! - mruknęłam i uniosłam jedną brew do góry.
- Ej, nie po nazwisku, Evans! - powiedział, wystawił mi język, i złożył ręce w geście obrażonego dzieciaka.
- No dobra, dobra, a teraz gadaj! - powiedziałam i uśmiechnęłam się. Śmiech przez łzy... Nieźle!
- Jess..., czy ty... znaczy... no wiesz... - zaczął się jąkać. No ładnie! Chyba wiem, do czego zmierza. Jak Jay traci pewność siebie, to oznacza tylko jedno...
- No wykrztuś to wreszcie!
- No dobra, raz kozie śmierć... - mruknął. - Jess Evans, czy zostaniesz moją dziewczyną? - powiedział na jednym wdechu. I w tym momencie EWIDENTNIE-PONIOSŁY-MNIE-EMOCJE!!! Przysunęłam się do chłopaka, i delikatnie go pocałowałam.
- Rozumiem, że to znaczy: tak? - roześmiał się, po chwili. Przygryzłam policzek od środka. Nie byłam pewna, czy dobrze robię, ale jak powiedział mój " mądry " kolega: " Raz kozie śmierć ".
- A jak ci się wydaje? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Tak??? - zapytał niepewnie.
- Tak! - szepnęłam, i się roześmiałam.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Halo! Ziemia do Jess! - powiedziała Ashley, wyrywając mnie z zamyślenia. Taaak..., to będą ciekawe wakacje, na 100%.
Rozdział 9 - dodany!:) Przepraszam, że tak późno, po prostu nie miałam weny, i jakiegokolwiek pomysłu na ten rozdział. Zabierałam się do niego 3 razy!!! Zaczęłam go pisać jeszcze na wakacjach, ale mi nie pasował, i pisałam go od nowa...:( A i z tego nie jestem w pełni zadowolona, ale to zostawiam do waszej oceny.
I, jak? Chusteczki chigieniczne zostały użyte??? Czy wręcz przeciwnie??? Mam nadzieję, że tak. ( P.S. My sister płakała po tej piosence, jak bóbr... He, he... ).
Następny rozdział powienien pojawić się jeszcze przed rozpoczęciem szkoły. Echch..., niestety... Szkoła...:'(
Mam nadzieję, że z powodu długiej nieobecności, nie opuściliście mnie, i jeszcze ktoś to czyta. Po prostu miałam doła z powodu 6 komentarzy(!!!):(. Mimo wszystko rozdział dodałam, ale... ech... sama nie wiem...
Proszę, żeby pod następnym rozdziałem było co najmniej 15 komentarzy, albo i więcej ( tak na poprawę humoru ) wiem na co was stać, bo wiem ile z was to czyta:)
A teraz chciałam wam podziękować za ponad 2000 WYŚWIETLEŃ!!!! Nie spodziewałam się, że będzie ich aż tyle!!!:D
Aha, i jeśli nudzicie się, i nie macie nic do roboty, to mam dla was, taki mini konkurs:
jeśli lubicie rysować, pisać opowiadania, robić zdjęcia, albo znacie się na grafice komputerowej, to serdecznie zapraszam, do wzięcia udziału w tym " konkursie ".
Możecie narysować rysunek, napisać prolog, zrobić zdjęcie, ułożyć zwiastun, lub szablon, związany z moim blogiem, lub go promujący. Mam nadzieję, że znajdą się jacyś chętni:)
Aha, dedykacja:
" Bloga dedykuję wszystkim osobom, które czytają mojego bloga, których wciągnęła historia Jess i Ash, które komentują... i nawet nie wiem co jeszcze napisać!:) Dzięki za wszystko anonomki<33333. "
Do zobaczenia:
Natka99<3
( P.S. W poście " Bohaterowie " pojawił się nowy bohater, zapraszam:))