sobota, 7 grudnia 2013

Rozdział 13 - Party...

Music: KLIK



 
I’m sorry if I say I need ya
But I don’t care, I’m not scared of love
'Cause when I'm not with you I'm weaker
Is that so wrong?
Is it so wrong?*
 
 
 
 
 
 
Will
 
 
Dawno nie bawiłem się tak dobrze. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak dużo się śmiałem. Ta dziewczyna jest niesamowita. W jednej chwili potrafi sprawić, że z zapracowanego, nieczułego i zmęczonego całym tym życiem rozwydrzonego nastolatka, zamieniam się
w pełnego pozytywnej energii, wyrozumiałego, kochającego chłopaka. Nie rozumiem uczucia, którym ją darzę. Ma w sobie..., to coś, czego brak innym dziewczynom. Nie unosi się pychą, nie przechwala się, ile ma kasy, nie... ona jest po prostu cudowna. Idealna, taka... niepowtarzalna. Jest sobą, a to w XXI wieku, powinno cenić się najbardziej. Nigdy przecież nie wiadomo, kogo można spotkać na swojej drodze, ile kłamców kręci się na tym globie. A ona jest sobą.... Tylko i wyłącznie sobą! I dlatego jest taka piękna. Ma bogate wnętrze, którego brakuje niejednemu człowiekowi. Założę się, że gdyby tylko mogła, to chciałaby pomóc każdemu!
 
Tak, stchórzyłem. Uciekłem. Ale..., ja po prostu, nie wiedziałem, jak się zachować, więc stwierdziłem, że najlepszym wyjściem będzie oddalenie się... ekhem... w lekko szalonym tempie...
 
Muszę pomyśleć... Muszę pomyśleć, co mogę zrobić, aby zaufała mi, tak jak ufa swoim przyjaciołom. Tak bardzo chcę, żeby pokochała mnie, takiego, jakim jestem. Ze wszystkimi moimi wadami. Za to, jaki jestem, a nie za to, ile mam pieniędzy, albo za to, jak bardzo jestem sławny. Chcę, żeby pokochała mnie, ze względu na to, jakie mam wnętrze, charakter. Szkoda, że to po prostu nie możliwe!
 
( Rano )
 
Leżałem na łóżku, z zamkniętymi oczami, słuchając muzyki, gdy do pokoju wszedł Kevin.
- Czeeść, Will! - powiedział radośnie.
- Spadaj! - warknąłem i obróciłem się na drugą stronę.
- Też się cieszę, że cię widzę stary... - odburknął, lekko zgaszony.
- No dobra, czego chcesz?! 
- Nie rozumiem... - powiedział, i zrobił śmieszną minę.
- No wiesz... zawsze tak się zachowujesz, jak masz jakiś pomysł... nie, przepraszam... dobry pomysł, który jednakże okazuje się niewypałem...
- Oj, zamknij się już! - powiedział, przerywając mi w połowie zdania.
- No dobra, dobra, to co takiego wymyśliłeś?!
- Impreza! - powiedział chłopak, i zrobił minę nadpobudliwej wiewiórki..., nie..., minę dziecka, które ma zjeść swojego pierwszego w życiu lizaka.
 
 
 
 
Jess
 
 
Wczorajszy dzień, był naprawdę fajny. Dobrze bawiłam się z Will'em. Nie miałam pojęcia, że on jest taki wyluzowany, i w ogóle! Zawsze miałam go, za sztywną, rozpieszczoną gwiazdkę, podrywacza i łamacza kobiecych serc. A, jak się okazuje, potrafi być naprawdę dobrym przyjacielem. Nie spodziewałam się tego po nim.




 

- Hejoo! - pisnęła Nikki. - O, a ty już wstałaś?
- Tak, ostatnio, długie spanie mi się nie opłaciło... No, wiesz, miałam drastyczne wybudzanie...
- A no, wiem... Ashley potrafi działać na nerwy, prawda?
Lekko pokiwałam głową. Aż trudno, w to uwierzyć, że ta zazwyczaj roześmiana i ześwirowana dziewczyna, tyle w życiu przeszła... W jednej chwili straciła wszystko: rodziców, rodzeństwo..., dom... Na szczęście moi rodzice postanowili zaryzykować i zaopiekować się nią... Ona... była taka zapłakana, bezradna, zdezorientowana. Cierpiała, i na pewno nadal cierpi i cierpieć będzie. Nie da się zapomnieć, o czymś takim, mimo że ona miała wtedy tylko kilka lat. Szczególnie, że wujek z ciocią byli naprawdę wspaniałymi ludźmi. Nigdy się nie złościli, potrafili wszystko zrozumieć, wszystkiemu doradzić. Cieszyli się z każdego dnia, który przeżywali. Byli szczęśliwi, bo mieli siebie...
 
- Jess, halo! Ziemia do Jess! Mówię do ciebie od dobrych 10 min., a ty zachowujesz się, jakbyś normalnie, co najmniej na Marsie była! - powiedziała, i zaczęła śmiesznie wymachiwać rękami.
- Yyy... przepraszam..., nie skłamię, jeśli powiem, że się zamyśliłam... Sorry...
- Urgh... No, dobra, zlituję się, i ci wybaczę... Ale tym razem mnie słuchaj!
-Jasne, jasne! Obiecuję! - powiedziałam i roześmiałam się.
- No, a więc, co powiesz na... małe... zakupy? A potem może wpadłybyśmy do tych waszych adoratorów... No, wiesz....
- No właśnie nie za bardzo.... Trochę jaśniej proszę....
- No dobraaa... no to zakupy, to coś takiego, przy czym...
- Ale mi nie o to chodzi! - podniosłam głos, lekko zażenowana jej logiką. - Przecież wiem, co to zakupy!
- A no, może...
- Nikki...
- No, wiesz... chodziło mi o... Will'a i resztę... - szepnęła i zrobiła minę dziecka, które nabroiło.
- Ale, jak to? Przecież Will i ja, jesteśmy tylko kumplami!
- Oj, już nie udawaj! Widać, że między wami iskrzy!
- To chyba musisz się wybrać do okulisty, bo między nami nic nie ma! - nie bardzo rozumiałam, o co jej chodziło. Przecież my jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Jess, skarbie... Posłuchaj. Ja..., my wszystkie chcemy dla ciebie, jak najlepiej.
- Ale...
- Jessica! Masz 18 lat, i jesteś singielką! Naprawdę chcesz zostać starą panną, z kotami, która ludzi się boi?!
- Ale ja...
- Nie marudź, tylko ubieraj się, i idziemy! - powiedziała swoim świergotliwym głosikiem. Szczerze, to zaczęła mi dzisiaj działać na nerwy. Przecież ja mam JAY'A, nie Will'a!!! Nawet nie dała mi, o tym powiedzieć! Chociaż z drugiej strony Nicole ma za długi język, i istnieje szansa, że w przeciągu 10 sekund, dowiedziałaby się o tym Vic. A, jak Victoria się o tym dowie, to już mogę sobie szukać trumny...
 
Po chwili wyszłam z toalety gotowa. Nikki zaciągnęła mnie na dół, gdzie czekała już reszta dziewczyn. Zapowiada się ciekawy dzień...
 
 
 
 
Jay
 
 
 
Matulu, jak ja za nią tęsknię! Nie mogę sobie znaleźć miejsca! Za jakie grzechy, nie mogę być teraz z nimi?! Nawet nie macie pojęcia, jak ja potrzebuję się do niej przytulić! Muszę coś wymyślić, bo inaczej oszaleję!
 
W pewnej chwili do ogrodu wszedł mój "kochany" braciszek Luke.
- Siema młody, coś ty taki zamyślony?
- Muszę jechać do Londynu!
- Zwariowałeś?! Gościu, ocean tylko przebiegnij i będziesz... - powiedział sarkastycznie.
- Ja mówię poważnie! - odburknąłem obrażony.
- Chodzi o dziewczynę, prawda?
- Co, ale jak ty to...
- Chodzisz rozkojarzony, przygaszony i nie swój. Dzisiaj, np. zamiast pasty do zębów użyłeś mydła, człowieku! Litości!
- Umm..., to dlatego mam taki dziwny różany posmak... - powiedziałem, na co on tylko się zaśmiał.
- Lepiej wzdychać do kogoś szczerze, niż kłamliwie kochać... - szepnął. - Ale..., no nic.... Dam ci te pieniądze... Ile potrzebujesz?
- Skąd weźmiesz tyle kasy?
- Zbierałem na samochód, ale tobie to się bardziej przyda...
 
( ... )
 
I takim oto cudem, siedzę w samolocie, którego celem jest Londyn.
Luke, to wnerwiający, starszy brat, ale czasem, serio potrafi pomóc.
Wyciągnąłem telefon i napisałem sms-a do Victorii:
 
" Lecę do Londynu. To niespodzianka, nic nie mów Jess. Będę ok. 21:00. Czekajcie!:)"
 
Po chwili moja komórka zabrzęczała, sygnalizując, o otrzymanej odpowiedzi:
 
"Nie ma sprawy!:) Jednakże my z Jess i dziewczynami idziemy na imprezę do chłopaków. Będę na cb czekać na ul. Hear 5. Radzę ci, odstaw się chłopie:*"  
 
 
Impreza? Może być....
 
 
 
 
Jess
 
 
 Zmordowane po zakupach usiadłyśmy w salonie chłopaków. Po chwili wszyscy z "poważnymi" minami usiedli na przeciwko nas.


 
 
 
 
 
 
- A więc... - odchrząknął Cole.
- ...mamy dla was zaproszenie... - powiedział Chris.
- ... na naszą imprezę! - dokończył uradowany Kevin. Po chwili zapadła głucha cisza. - ... Will teraz twoja kolej... - szepnął Kev.
- Ach, no tak... Impreza odbędzie się o 21:00 u nas w domu. Musicie przynieść ze sobą dobry humor... - mruknął niechętnie, co powiem szczerze mnie rozbawiło.
 
( ... )
 
A więc teraz siedzę grzecznie w pokoju, a moje trzy przyjaciółki wywalają mi rzeczy z szafy...
- Eureka! - krzyknęła w pewnym momencie Ashley, biorąc z wieszaka szarą sukienkę, powyżej kolan, różowe szpilki, i bolerko tego samego koloru.
- Nie ma mowy! - krzyknęłam, na co one wymieniły się tylko porozumiewawczymi spojrzeniami.
 
 
2 godziny później...

  
nie...
 
2 długie godziny później...
 
Siedzę na tej okrutnej kanapie w salonie, i z powątpiewaniem patrzę na swoje odbicie w lustrze. Nie wierzę, normalnie nie wierzę. Wyglądam... ekhem... dziwnie.... No, ale nic...
 
Wyszłam przed dom, i wsiadłam do taksówki, w której niecierpliwie wyczekiwały mnie dziewczyny.
Po ok. 15 minutach zajechałyśmy pod dom chłopaków.
Głośną muzykę było słychać chyba wszędzie.
Niepewnie zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi. Po chwili w progu pojawił się Kevin.
- Siema! - pisnął i wpuścił nas do środka. Chyba zabawę czas zacząć... - Czujcie się, jak u siebie... - krzyknął i zniknął.
 
Po chwili  kompletnie zgubiłam dziewczyny z mojego pola widzenia, więc po prostu szłam przed siebie...
W pewnym momencie z kimś się zderzyłam.
- Przepraszam... - wyszeptałam cicho, i podniosłam niepewnie głowę do góry. 
 
Will...
 
Zbawienie...  
 
 
- Nic nie szkodzi. - powiedział i się uśmiechnął. - Ślicznie dziś wyglądasz... - szepnął niepewnie.
- Dzięki... - spuściłam głowę, bo poczułam, że skóra moich policzków zmienia kolor na purpurowy.
- Zatańczysz? - spytał i wyciągnął rękę w moim kierunku. Niepewnie ją ujęłam, i zaczęłam podążać ku parkietowi.
I oczywiście, jak na moje częste nieszczęście przystało, w momencie, w którym już weszliśmy na parkiet puścili wolną balladę....
 
 
Chłopak delikatnie mnie objął w talii, a ja nieśmiało wtuliłam się w jego tors. Czułam się tak..., tak... bezpiecznie?
 
 
 
 
 
 
 
Jay

 
 
Victoria wywiązała się z umowy i przyprowadziła mnie na imprezę.
Wokół było pełno ludzi. Było duszno, masakrycznie duszno.
- No, to teraz radź sobie sam, chłopie! - powiedziała już lekko pijana Vic.
 
Zacząłem kierować się w stronę parkietu, gdy w pewnym momencie stanąłem, jak wryty.
 
Jess..., ona... jakiś chłopak..., coś jej szeptał na ucho, a ona była do niego przytulona...
 
O NIE, TEGO JUŻ ZA WIELE! 
 
 
 
 
 
 
Jess
 
 
- Jesteś śliczna... - szepnął mi na ucho. To było dość niezręczne, ale miłe.
- Dziękuję...
 
 
I już chłopak chciał powiedzieć coś jeszcze, gdy nagle usłyszałam znajomy głos:
- Cześć, Jess...
 
 
 
 
 
*Przepraszam, jeśli powiem, że cię potrzebuję
Ale wszystko mi jedno, nie boję się miłości
Bo kiedy nie jestem z tobą, staję się słabszy
Czy to takie złe?
Czy to źle?
Że sprawiasz, że jestem silniejszy?
 
( One Direction "Strong" )
 
 
 
 
 
 
 
 
Hej, przychodzę do was dzisiaj z rozdziałem 13!!! I, jak podobał się???:)
Może na sam początek zacznę od wyniku ankiety:
 
Jay - 35 głosów
Will - 27 głosów
 
!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
 
Jako drugie chcę wam podziękować za 71 komentarzy!!!!;)
Po trzecie: chcę wam przypomnieć o konkursie!!!! Który trwa do jutra do godziny: 21:00!!!!! Więc radzę się streszczać, bo naprawdę nagroda jest fajna, a mianowicie:
osoba, która wygra, dostanie przedpremierowy 14 rozdział na swojego maila, reszta musi trochę poczekać, bo nie wiem, na kiedy się wyrobię..., oraz dostanie dedykację pod rozdziałem 14:)
Dedykacja:
"Dla mojej super koleżanki Marceliny, która ma dar rozśmieszania na sprawdzianie z angielskiego...:) Która zawsze mnie pocieszy, wesprze, i sprawia, że uśmiech sam wkrada mi się na twarz... Dziękuję ci za wszystko<3333"
Aha, zapomniałabym, ankieta: co myślicie, o sytuacji z imprezy u Magic World??? ( odpowiedź dajcie w co najmniej 2 zdaniach ). To dla mnie bardzo ważne, bo nie jestem pewna, jak ma się potoczyć akcja następnego rozdziału:) Więc pomóżcie:D
Hmmm..., nie wiem, co dalej napisać, więc:
Dobranoc i do zobaczenia:
Natka99<3