sobota, 16 listopada 2013

KONKURS!!!!

W tym poście apeluję do wszystkich moich kochanych czytelników<3333
Chodzi o ten konkurs, o którym mówiłam już pod kilkoma rozdziałami:)
W tym konkursie chodzi o to, aby narysować coś związanego z moim blogiem, zaprojektować jakieś hasełko ( też związane z moim blogiem ), lub po prostu zrobić zdjęcie, które w jakiś sposób, mogłoby wam "symbolizować" tego bloga.
W tym konkursie, UWAGA, UWAGA!!!! NIE TRZEBA MIEĆ TALENTU! LICZY SIĘ POMYSŁ!
Serdecznie was do tego zachęcam, bo warto:) Wymyśliłam już, co będzie nagrodą, ale póki co wam tego nie powiem :D. Tak, wiem, jestem okrutna;)
Prace przesyłajcie na mój adres mailowy, wymyślony specjalnie na potrzeby tego bloga ( w którym możecie zadawać do mnie wszystkie dręczące was pytania:) Razem z moją przyjaciółką śmiejemy się, że zostanę psychologiem :D : natka99.blogerka@gazeta.pl !!!!!!!!!!!!!!!!!
Mam nadzieję, że wpadniecie:) Konkurs trwa do 08.12.13r. ( czyli do moich urodzin :) )
Jeśli podoba się wam ten pomysł, napiszcie w komentarzach:)
( P.S. Za te pod dwunastką serdeczne dzięki<333:***********)
Nowy rozdział już niedługo:)
Do zobaczenia:
Natka99<3

sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 12 - Baby, you stole my heart

Music: KLIK 


 
I can't pretend to know how you feel
But know that I'm here, know that I'm real
Say what you want, or don't talk at all
I'm not gonna let you fall
Reach for my hand, cause it's held out for you
My shoulders are small, but you can cry on them too*
 
 
 
 
Tkwiliśmy w tej durnej pozie, już z dobre 2 minuty, ale żadne z nas się nie poruszyło. Powoli zaczynała mi już cierpnąć noga.
- Ekhem... - znacząco odchrząknęłam, dając mu tym samym do zrozumienia, że wolałabym już być w pionie.
- A tak, tak! - powiedział pośpiesznie, i pomógł mi wstać. - Jessica Evans! Ale numer! Myślałem, że...
- To źle myślałeś! A tak poza tym, to co ty tu robisz?! - lekko podniosłam głos. Byłam poddenerwowana całym tym zajściem. Już wolałabym upaść na tą głupią posadzkę! Ja to zawsze w coś się wpakuję! W końcu: niezdarność, to moje drugie imię! Grrr....
- Eee... Mieszkam??? - odpowiedział mi zmieszany chłopak. Zupełnie, jakby moja obecność go... krępowała....
- Nieeee... Przecież razem z Ash, jesteśmy w drodze do centrum handlowego! Ash, możesz mi łaskawie powiedzieć, o co tu chodzi?! - powiedziałam. - Ash! - krzyknęłam, i zaczęłam się rozglądać. Rzeczywiście byłyśmy w domu chłopaków. - Ash! Więcej nie powtórzę!
Po chwili w moim polu widzenia pojawiła się kuzynka, wraz z... Kevin'em..., Cole'm..., i Chris'em...
- Ummm.... Ja... My... naprawdę chcieliśmy dobrze... - zaczęła się jąkać Ashley.
- Moment, o co tutaj chodzi?! - powiedział zdezorientowany Will. Na te słowa tylko pokręciłam głową z niedowierzaniem, i zaczęłam zmierzać w kierunku drzwi.
- Jess, to nie tak, jak myślisz, to... - nic więcej nie usłyszałam, bo z całej siły trzasnęłam drzwiami, i zdecydowanym krokiem, zaczęłam iść przed siebie.
 
Przecież to..., to wszystko jest takie żałosne! A Will?! On nie powinien się na mnie tak wtedy patrzeć! Tak, tak... urgh... dostaję od nich wszystkich białej gorączki! I wiecie, co w tym wszystkim jest najgorsze?! To, że podobało mi się to, jak na mnie patrzył. To było takie... urocze..., troskliwe.... Jego wzrok był przepełniony takim nieuzasadnionym szczęściem...
Urgh! Co ja gadam?! Znaczy... Will to mój przyjaciel, i w ogóle..., ale... coś w jego wzroku mi po prostu przeszkadzało... Nie wiem, co, ale... To było coś, czego nie widziałam nawet w tych pięknych oczach Jay'a! Nie umiem, po prostu nie umiem stwierdzić, co to, ale wiem, że było piękne! Ostatnio coś takiego... widziałam w oczach... JEGO! 2 lata temu! Na pewnej łące...


Poczułam, jak w moich oczach wzbierają łzy, które po chwili znalazły się na policzkach...



Tak bardzo chcę się do niego lub do Jay'a przytulić! Ale nie mogę! Czemu?! Jeden jest, kilka tysięcy kilometrów (i ocean) stąd, a drugi nie żyje!


 

                                                             Will

 
- O co tu...? - zapytałem, ale w połowie przerwał mi zmieszany Kevin.
- Idź za nią! - szepnął niemalże bezgłośnie. Niezauważalnie kiwnąłem głową, i wyszedłem z domu. Dopiero, kiedy zniknąłem z pola widzenia chłopaków, zacząłem biec, jak szalony. Czemu? Otóż temu, że chciałem być przy niej. Naprawdę mi na niej zależy. Raz już spaprałem sprawę, nie chcę, żeby to powtórzyło się znowu! Nie pozwolę jej znowu uciec! Sprawić, że jej słodki uśmiech będzie widoczny dla mnie, jak przez mgłę! Nie chcę znowu oddalić się od niej tak bardzo, i nie wiedzieć, co się z nią dzieje! Nie zniósłbym tego znowu!
Kocham w niej wszystko! Żaden człowiek nie jest doskonały - powiecie... Racja..., ale jej niedoskonałość, po prostu dodaje jej uroku!
 
Jej wiecznie roześmiane oczy, w których tańczą iskierki, są takie zniewalające.
Jej mały nosek, który kiedy nad czymś myśli, zabawnie marszczy.
Jej malinowe usta, które niestety często są smutne.
Jej urocze dołeczki w policzkach, które widać, kiedy się śmieje.
Jej uśmiech, za który można zabić.
Jej delikatne fale, opadające na ramiona.
Cała jej drobna postać, sama w sobie jest kochana, i nie da się jej nie kochać!
 
Jedyne, co mnie martwi, to, to, że tak często jest smutna, to, że na jej twarzy tak często goszczą łzy.
Wiem, jestem głupi - pomyślicie! - Przecież wcale jej nie znam.
Ale... ja naprawdę chcę, by była szczęśliwa.
Chcę być jej szczęściem... Jej podporą... Osobą, do której po prostu będzie mogła się przytulić...
I co, nadal twierdzicie, że jestem materialnym nastolatkiem XXI wieku???



                                                               Jess

W końcu zorientowałam się, że nie mam bladego pojęcia, gdzie idę! Ja to jestem genialna! Nie no!
Byłam zmęczona, głodna, i cała się trzęsłam: po pierwsze od płaczu, a po drugie: robiło się coraz zimniej, na niebie pojawiały się coraz to nowe chmury, zwiastujące deszcz.
Zrezygnowana osunęłam się po jakimś budynku, i schowałam twarz w dłoniach, ale jednocześnie odsłaniając sobie oczy, aby móc obserwować śpieszących się ludzi. Nie rozumiałam ich. Zamiast rozejrzeć się, w jakim pięknym mieście mieszkają, oni kłócili się, krzyczeli na siebie, a jeszcze inni, nie odrywali wzroku od ekranów swoich telefonów. To śmieszne! Zamiast nacieszyć się... chociażby tym, że... się żyje, to oni się spieszą... Tak, spieszą! Wiecznie zabiegani, nie mający na nic czasu, pracoholicy. W dzieciństwie, usłyszałam piękną myśl, która do tej pory siedzi w mojej głowie: " Śpieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą ".
W dzisiejszych czasach, nie ma czasu na nic. Wszyscy troszczą się tylko o jedno: o pieniądze. To straszne! Jak tak dalej będzie, to w końcu zamiast ludzi będą jakieś... roboty!
Zapewne w tym momencie wyglądam, jak bezdomna, ale... no cóż...

W pewnym momencie, usłyszałam nawoływanie mojego imienia. Obróciłam się w stronę głosu, i ujrzałam biegnącego w moją stronę... Will'a. Momentalnie na mojej twarzy pojawił się grymas. Cóż..., był ostatnią osobą, którą chcę teraz widzieć...
Po chwili chłopak ukucnął obok mnie, i przez chwilę patrzył na mnie. Potem przeniósł swój wzrok na jakiś obiekt nade mną, i machinalnym ruchem starł łzy z mojego policzka. Opuszkami palców przejechał po nim, zacierając ścieżki wyznaczone przez łzy. Nie mówił nic. Nie musiał. Tym gestem pokazał wszystko: troskę, niepokój, ulgę. Chłodny, ale przyjemny wietrzyk muskał nasze (wyrażające wiele uczuć) twarze. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. To taki moment, w którym czuje się, że nie jest się samym, że ma się kogoś, kto ci pomoże, pocieszy.
- Chodźmy stąd... - szepnął w pewnym momencie.
- Nie chcę wracać! - popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.
- Nikt ci przecież nie każe wracać. - powiedział, i wyszczerzył się, ukazując rząd białych zębów.

 

 Chyba zrozumiał, że nie bardzo rozumiem, o co chodzi, bo dodał:
- Lubisz Londyn, co? - pokiwałam tylko głową. - No, to załatwiam ci właśnie darmowe zwiedzanie, u boku nikogo innego, jak Will'a Grend'a z zespołu... MA- GIC WORLD!!! - dokończył śmiesznie ruszając brwiami.
- Przecież już raz go zwiedzałam, nie pamiętasz? - powiedziałam, i roześmiałam się, z dziecinnego zachowania chłopaka.
- Nooo... tak, ale ostatnio..., to nic nie słuchałaś..., a ja się produkowałem, opowiadałem, nawet jakąś datę rzuciłem, a ty co?! Nic! - powiedział, i zrobił minę obrażonego dzieciaka.
- Oj no dobra, dobra! Z chęcią będę uczestniczyć w darmowym zwiedzaniu Londynu, ale fundujesz mi jakąś pamiątkę! - powiedziałam, i uśmiechnęłam się złowieszczo.
- Zgoda! Umowa stoi! - powiedział świergotliwym głosem.
- Wiesz, że nie dość, że będziesz mi nawijał o Londynie, to jeszcze płacisz? Jakoś ten interes jest bez zysków dla ciebie.
- Wręcz przeciwnie! No, bo ile osób ma szansę oprowadzać, takie ładne dziewczyny, jak ty?! - powiedział, i chyba za późno zorientował się, jaką głupotę palnął, bo odruchowo zakrył sobie usta dłonią. Jednak, mimo to, poczułam, jak się czerwienię.
- Chodźmy już, co? - zapytałam i wstałam.
- Tak..., najwyższa pora... - powiedział chłopak, który widać było, że... posmętniał.
- No, to gdzie idziemy najpierw? - zapytałam " poważnym tonem ".
- Big Ben! - powiedział entuzjastycznie, i mogę przysiąc, że zaświeciły mu się oczy.

Przez całą drogę on nawijał o Anglii, Londynie, nawet wspomniał coś o Birmingham, a kiedy znudziło mu się opowiadanie " ciekawostek ", to zaczął rzucać jakimiś dennymi sucharami, ale mówił to, z takim wyczuciem, że oboje śmialiśmy się, jak idioci.

Big Ben! W końcu! Na ułamek sekundy, nawet Will się przymknął, obserwując moją reakcję. Pewnie była ciekawa..., bo... ja... KOCHAM BIG BEN!
Will wyjął aparat i przez chwilę pstrykał jakieś nieudolne fotki. W pewnym momencie podszedł do mnie, wręczając mi sprzęt.
- Co mam z tym zrobić? - zapytałam zdziwiona.
- No, jak to co?! Focie! - powiedział, i zrobił minę nadpobudliwego lemura, z wybałuszonymi oczami!

 


 
- Ale, jak to?! Tobie?!  - zapytałam zaskoczona.
- A komu innemu?! - zaakcentował to tak, jakby to było oczywiste.
- Ale, ale, ale... ty przecież tu mieszkasz... Na pewno masz jakieś zdjęcia! - na te słowa chłopak tylko westchnął, i pokręcił głową z dezaprobatą.
- To ja tu cię oprowadzam, i w ogóle, a ty mi nawet głupiego zdjęcia nie chcesz zrobić?! - powiedział i zrobił minę smutnego szczeniaczka. W tym momencie, nie mogłam się powstrzymać i już wciskałam przycisk do robienia zdjęć, kiedy on nagle zmienił pozę! Kurcze, zrobiłam to zdjęcie! No, nie! Ma chłopak dar manipulowania! To trzeba mu przyznać!
Potem nadszedł czas, na kupowanie pamiątek... Chciałam jedną! Mówiłam jedną! A on kupił tego tyle, że i mi, i jemu nie mieściło się to w kieszeniach... Więc można sobie wyobrazić, jak wyglądaliśmy z kieszeniami wypchanymi po brzegi... Jak po obrabowaniu banku!

Wracaliśmy w kierunku mojego obecnego "miejsca zamieszkania", jakąś polną drogą. Pogoda nie zachęcała do spaceru, ale te krajobrazy były po prostu piękne!
Szliśmy w ciszy, nic do siebie nie mówiąc. To nie było potrzebne. Mimo to, na naszych twarzach widniały uśmiechy, i za nic nie można było tego zmienić! Jak po hipnozie!

W pewnym momencie rozpadało się na dobre. Zaczęliśmy biec, aby się nie przeziębić, bo kichanie, i smarkanie w miesiącach letnich, nie są mile widziane.
Po ok. 15 minutach biegu, byliśmy już całkiem mokrzy... Przynajmniej ja... Kiedy spojrzałam na chłopaka, to wybuchłam takim szaleńczym śmiechem, że myślałam, że usłyszą mnie za oceanem!!! Dlaczego?! A otóż, dlatego, że panu Will'owi Grend'owi cały żel spłynął z włosów, i fryzurę miał, jak mała dziewczynka!
Obraził się na mnie, bo się z niego śmiałam, co spowodowało u mnie jeszcze większy wybuch śmiechu. W pewnym momencie, nie zauważyłam błotka, poślizgnęłam się, i wpadłam centralnie w sam środek tego świństwa! Urgh... No, tak... powraca Jessica "Ciapa" Evans!
Will, jak to zobaczył, to podszedł do mnie bliżej, i jak nie zaczął, praktycznie ryczeć ze śmiechu, i kiwać głową z politowaniem... Tym razem, to ja się obraziłam, i popchnęłam go do tyłu... Wynik: 1:1: obydwoje leżeliśmy upaprani tym brązowym nie wiadomo, czym, i rzucaliśmy tym w siebie... Tsaaa... Pominę ten żenujący fragment z życia...

I tym oto sposobem, zawitałam do mojego moteliku, wyglądając..., jak bezdomna....
Zadzwoniłam do drzwi, i czekałam... Na moje szczęście, lub nie, otworzyła pani Elisabeth. 
- Dziecko, a co ci się stało? - powiedziała z politowaniem.
- Umm... to jego wina! - powiedziałam, i odwróciłam się, by wskazać na Will'a, a tego nie było! Ten tchórz uciekł! Co za...!!!

Do końca dnia przyjaciółki, i mama Jake'a robiły mi wykłady, odnośnie błota w moich włosach, którego nie mogły doczyścić, za żadne skarby....
Byłam taka zmęczona, że po ich wykładach, od razu poszłam wziąć prysznic, ubrać piżamę..., a potem rzuciłam się na łóżko, i zasnęłam kamiennym snem....





 
*Nie mogę udawać, że wiem jak się czujesz
Ale wiedz, że tu jestem, wiedz, że jestem prawdziwy
Powiedz, co chcesz, albo nie mów wcale
Nie zamierzam pozwolić ci upaść
Sięgnij po moją rękę, bo ona jest dla ciebie
Moje ramiona są małe, ale możesz na nich płakać

                                              ( Lemonade Mouth "More than a band" )




Dziś przychodzę do was z niczym innym, jak z rozdziałem 12!!!! Nie wierzę, że to już!!! Kurcze!!!
Po pierwsze: przepraszam, przepraszam, przepraszam!!! Wiem, zawaliłam! Obiecałam rozdział dodać wczoraj, ale wróciłam z gitary, dobrze po godzinie 20, i nie miałam wtedy nawet dokończonego zarysu rozdziału na brudno, a co dopiero na blogu! Pisałam do ok. północy, a nie miałam nawet połowy!!! A nie miałam siły już dalej pisać, bo byłam taaaaakaaaa padnięta po całym tym zwariowanym tygodniu, i musiałam odespać (tak swoją drogą: nie odespałam:() Rano chciałam dokończyć, ale ciągle było coś do roboty, bo mój tata planował "urodziny - niespodziankę", i ja miałam się zająć "stroną graficzną", jakkolwiek to brzmi! Potem jechałam do przyjaciółki na urodziny, i wróciłam dopiero po 21!!! Więc: przepraszam, przepraszam, przepraszam!!! :) Mam nadzieję, że się nie gniewacie:) Na mnie przecież się nie da gniewać..., nie da....
Po drugie: Dedykacja dla Juli, z okazji urodzin:
" Wszystkiego naj, ty moja kochana wariatko!!!:D Na urodzinkach było ekstra. Jesteś świetna, do tej pory zastanawiam się skąd ty bierzesz tyle tych zwariowanych pomysłów:) Nie mam więcej pomysłu na dedykację, bo mam już iść spać, i mózg mi się powoli wyłącza:) ".
Po trzecie: jest mi bardzo przykro, bo prosiłam, żeby rozdział skomentował każdy, kto to czyta, a skomentowały 3 osoby, którym bardzo dziękuję:): Klaudia, Malinka00, i moja siostra... Bardzo mi przykro, bo bardzo bym chciała, ujrzeć znowu dużą ilość komentarzy:((((;(((( PROSZĘ, O OK. 30 KOMENTARZY, BARDZO MI NA TYM ZALEŻY:) CZYTAM KAŻDY WASZ KOMENTARZ! KAŻDY!!! KOCHAM JE, DLATEGO TAK MI PRZYKRO:(
Mam do was takie pytanie: wolicie momenty z Will'em i Jess, czy z Jay'em i Jess???? - ANKIETA!!!!
Do zobaczenia:
Natka99<3