niedziela, 8 września 2013

Rozdział 10 cz. 1

                                                             Will

Po kilkudziesięciu minutach dotarłem pod wyznaczone przez Olivie miejsce. Znajdowało się ono na obrzeżach Londynu. Stanąłem koło starej piekarni i czekałem.

Po chwili z luksusowej willi stojącej niedaleko wyszła wysoka blondynka. Odgłos, jaki wydawały wysokie szpilki, znajdujące się na jej nogach, słychać było w całej okolicy. Jej mocny makijaż od razu rzucał się w oczy. Olivie była aktorką, sławną aktorką. Mieszkała na tym pustkowiu, tylko dlatego, że bardzo ceniła sobie prywatność, i nie lubiła, gdy paparazzi, cały czas się za nią uganiali. Mimo, że rozstaliśmy się już prawie 2 lata temu, to nadal utrzymujemy ze sobą kontakt. Tylko, że z nią było trochę inaczej niż ze wszystkimi. Zerwaliśmy, ale tylko dlatego, że po prostu stwierdziliśmy, że uczucie, które między nami było, wypaliło się, pękło jak bańka mydlana. Jednakże postanowiliśmy się przyjaźnić, i ta przyjaźń trwa do tej pory.
Od tego czasu, kiedy tylko mam problem, zawsze przychodzę do niej po radę, i na odwrót.
Z zamyśleń wyrwała mnie Olive, która kiedy tylko znalazła się w wystarczająco bliskiej odległości, krzyknęła: " Cześć ", i kiedy spojrzałem na nią zdezorientowany, ta szybko podbiegła, i cmoknęła mnie w policzek.
- Cześć... - powiedziałem i roześmiałem się, starałem się, by zabrzmiało to naturalnie, ale nic z tego. Ona zawsze wie, kiedy kłamię, kiedy mam doła, kiedy mam ochotę wszystkich pozabijać. Zawsze!
- No dobra Grend, co jest??? - zapytała, krzyżując ręce, a ja tylko zrobiłem zdziwioną minę. - Raczej nie zadzwoniłbyś do mnie, żeby po prostu się spotkać przy kawie. A poza tym, byłeś tak zestresowany, i nieswój, że to było aż dziwne!
- Oj, daj spokój... - mruknąłem.
- Will'usiu, co się stało? - zapytała cieniutkim głosikiem, robiąc przy tym smutną minę.
- Ech..., masz ochotę na kawę...? Chwilę zejdzie, zanim opowiem wszystko od początku. - dziewczyna pokiwała tylko głową, i czekała, aż zacznę mówić. - No więc, tak... - zacząłem, i ruszyłem w stronę kawiarni. Po drodze opowiedziałem jej wszystko, co mi na sercu leżało, począwszy od głośnego koncertu, na którym zapomniałem tekstu piosenki. O Jess i Ash, o zakazie, o Cole'u, o kłótni, o tym, jak pojechałem do USA, o przeprosinach, o wybaczeniu, a skończywszy na tym, że chyba się zakochałem. Dziewczyna przez ten czas milczała, i wyraźnie nad czymś się zastanawiała. Kiedy tylko skończyłem mówić między nami zapadła długa i decydująca chwila ciszy. Usiedliśmy w kawiarni i złożyliśmy zamówienia. Po chwili dziewczyna zaczęła mówić:
- Hmm... wiesz, tak naprawdę, to niewiele wiem o tych dziewczynach, ale z tego co mówisz, to naprawdę fajne osóbki, z którymi warto się przyjaźnić. A, co do tej Jess..., echch... - westchnęła - ...ciężka sprawa...
- Czemu? - zapytałem przerywając jej wypowiedź.
- Czemu?! Will, zdajesz sobie sprawę, ile tysięcy kilometrów was dzieli?! Ona mieszka za oceanem, w zupełnie innym świecie! Nie mówię, że jej nie lubię, czy coś w tym stylu, ale zazwyczaj związki na odległość nie wypalają...
- Ale... - przerwałem jej..., znowu.
- Will, nie przerywaj!
- A...
- Will!!!
- No dobra, dobra, siedzę cicho... - mruknąłem.
- Wydaje się bardzo fajna, i pamiętaj, że życzę tobie, i jej, jak najlepiej... Jeśli jednak będziecie razem, to będę waszym fanem numer 1, ale pamiętaj Will: zakochanie, to nie to samo co zauroczenie! Już raz ją zraniłeś, bo nie poradziłeś sobie z emocjami, nie powtarzaj tego znowu! Bo zaufanie, które straciło się już raz, ciężko jest znowu odbudować! To, że ci wybaczyła, nie znaczy, że dalej nie chowa, jakiegoś typu urazy... Pamiętaj o tym, Will...
- Dobrze, będę... - mruknąłem zgaszony. Liczyłem na trochę inny obrót sprawy.
- Wiem, że nie to chciałeś usłyszeć, i że tak naprawdę, to nie ode mnie zależy, czy jesteś w niej zakochany, czy nie, ale Will..., pomyśl 2 razy, zanim coś zrobisz, dobrze?
- Yhy... - pokiwałem głową.
- Dobra, ja się muszę zbierać, bo idę z Tony'm na koncert... - powiedziała, i wstała od stolika, zrobiłem to samo. Dziewczyna podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. - Aha, i jeszcze jedno... - szepnęła. - ... dziewczyna lubi, kiedy chłopak jest romantyczny, ale z byciem romantycznym, to raczej nie masz problemu. - roześmiała się.
- Aha... - zdążyłem powiedzieć.
- Lubią też czuć się ważne, pokaż, że ci zależy! - krzyknęła i zniknęła za szklanymi drzwiami. Chwilę stałem analizując każde jej słowo, gdy nagle ujrzałem coś w rodzaju błysku. Odwróciłem się, i nie zgadniecie, co zobaczyłem... paparazzi, widzieli, jak przytulam Olivie! o, nie... No, to teraz rozpęta się prawdziwe piekło.


                                                                 Jess

No dobra, dojechaliśmy na lotnisko, i czekałyśmy na samolot. Sam lot minąłby nawet dobrze, gdyby nie choroba lokomocyjna Nicole, która siedziała obok mnie... Ale pomijając to niesamowite zdarzenie, to było nawet nieźle...
Dobra, dolecieliśmy do celu, a to chyba najważniejsze.
Teraz stałyśmy na ulicy, i czekałyśmy na taksówkę. W pewnym momencie Ashley zaczęła krzyczeć na... gazetę(?!)
- Ash, wszystko w porządku? - zapytałam.
- Nie, nie, nie!!! NIc nie jest w porządku!!! Patrz!!! - krzyknęła, i pokazała mi gazetę.
- Ej, musi panienka za nią zapłacić! - krzyknął sprzedawca. Wyjęłam portfel, i wręczyłam mu należną kwotę. Moja kuzynka z niedowierzaniem wpatrywała się w okładkę magazynu.
- Nie wierzę, nie wierzę... - szeptała.
- Co się stało, że tak histeryzujesz? - spytałam roześmiana, i patrzyłam na Ash z politowaniem.
- Jak on mógł do niej wrócić?! No jak ja się pytam?!
- Pokaż to... - powiedziałam i wyrwałam gazetę z rąk kuzynki.
Kiedy spojrzałam na okładkę po prostu mnie zamurowało. " Will Grend i Olivie Jensen znowu razem? " - tak brzmiał tytuł artukułu. Coś wcześniej obiło mi się o uszy, odnośnie ich związku, ale z tego, co Ashley mi mówiła to rozstali się w niezbyt miłej atmosferze...
- Jess, halo, taksówka przyjechała!!! Halo!!! - dopiero w tej chwili do mnie dotarło, że stoję na środku chodnika z rozdziawioną buzią i durną miną. Sztywnym krokiem skierowałam się w stronę samochodu. Kiedy już się usadowiłam, Vic zapytała:
- Co ty tam masz takiego ciekawego???
- Aaa, nic...
- No weź przeczytaj na głos! Nie daj się prosić, Jessica! - ględziła Victoria.
- Okeeej... - powiedziałam i wzięłam głęboki oddech. Nie wiem, dlaczego, ale te litery na kartce, nie mogły mi przejść przez gardło. W końcu zaczęłam czytać:

                " Will Grend i Olivie Jensen znowu razem?
               
                  Czyżby charyzmatyczny piosenkarz i utalentowana aktorka znowu zaczęli

                  się spotykać?
                  Para widziana była ostatnio, w jednej z modniejszych londyńskich kawia-
                  renek. Śmiali się, przytulali i całowali.
                  A co na to narzeczony aktorki: Tony Hests? Póki co chłopak nie zamierza
                  komentować zamieszania wokół tej parki, ale nie wróży to nic dobrego..."

Dalej nie chciałam czytać. Szczerze, to było naprawdę mi nie potrzebne. Oddałam Ashley gazetę, i skierowałam swój wzrok na widoki za oknem. Były piękne, mimo że było już ciemno. Po chwili kierowca zatrzymał się pod podanym adresem. Przygodę z Anglią czas zacząć...





Jejciu, nie mogę uwierzyć w to, że to już dziesiąty rozdział. Ale to szybko zleciało!:)
Echchch..., jak ten czas leci...:(
Jak zauważyliście, wprowadziałam malutką zmianę, rozdział miał być dużo dłuższy, ale ze względu na obowiązki nie wyrobiłam się z napisaniem go.
Chciałabym was też powiadomić, że ze względu na to, że już szkoła rozdziały będą pojawiać się o wiele rzadziej:(
A tak z innej beczki dziękuję za 50 komentarzy!!! Nawet nie wiecie, jaką mi to sprawiło radość<333. Pomysł z książką - świetny:D Ale za dużo byłoby z tym roboty, więc póki co chyba pozostanę przy blogu:)
Jesteście kochani, wy moi Natictioners:P
15 komentarzy - NOWY ROZDZIAŁ!!!
Jeśli macie  jakieś nurtujące was pytania, śmiało zadawajcie je zarówno mi, jak i bohaterom, chętnie odpowiem ( ważne, żebyście napisali, do jakiego bohatera kierujecie pytanie:)) :)
Do zobaczenia,
Natka99<3